2001-06-30 Szyndzielnia, Błatnia Trasa Dystans 22km Uczestnicy |
Technika Widoki |
"Fan Klub Ghetto Freeriderz" Ja i Junior na Czantorii, sobota. pojechaliśmy pociągiem do Ustronia. Junior obiecywał jeździć spokojnie i nawet nie wziął integrala(!). koniec końców po długiej kontuzji , taki powrót to zawsze trochę obaw... okazało się ze Junior już po 100m zapomniał o obietnicach i.... było tak... wydrapalismy się/wyciągnęliśmy się na górkę i zaczynamy zjazd z Czantorii. od początku kamień na kamieniu, 3-4 jumpy. w końcu dojeżdżamy do "miejsca cudów". Junior rusza bojowo na ostro nachylonym, zasianym kamykami i korzonkami stoku. ok. zatrzymuje się pod drzewkiem i patrzy. teraz ruszam ja. prawie od razu wpadam w niekontrolowany taniec, kask zsuwa mi się na oczy(!) i zaczyna się rodeo ślepca. ledwie trzymając kierownice w łapach, nic nie widząc, spadam z jakiś mini stopni, jadę po kamieniach, co chwila mając złudzenie ze już po mnie, jednak utrzymałem się jakimś cudem i wyhamowałem. roztrzęsiony ściągam kask i coś tam pieprzę. w tym czasie panienka "Blonda", która obserwowała te scenę, zaczyna ryczeć śmiechem i mówi " niezłe!". Junior chcąc ja zgasić skontrował ja textem "my dzisiaj jeździmy easy" Blonda: " jeśli to jest easy w waszym wykonaniu to..." i ryczy dalej :-) Tymczasem Junior rusza druga część. Blonda patrzy. Jr od razu ostro, mini skok i pyta na krechę...po chwili na zakręcie 90 stopni po muldach następuje BIG SHOCK!!!!!!!!!!!! Junior wykonuje ewolucje, która opatrzyliśmy kryptonimem "Y" (ze względu na prośbę Juniora nie chcemy jak na razie ujawniać tego co się wydarzyło) chwila autentycznej grozy...wszyscy obserwatorzy zamilkli....czekają... po 10 sekundach ja kładę się w ochraniaczach (dosłownie!) ze śmiechu na ścieżce, a panienka Blonda kładzie się na stole i ryczymy na maxa :-)))))) Blonda : " jesteście najlepsi, uwielbiam was!" po czym dodaje widząc Juniora 30m dalej: " to jest lepsze niż śmiechu warte", i nadal kładziemy się ze śmiechu.... tak oto na 100m pokazaliśmy "o co chodzi w tym sporcie" , a laska tylko kręciła głową. siedzonko Juniora zdemolowało się nieco, a nadleśnictwo swoje straty oszacuje pewnie dopiero jutro, ha ha ha potem jedziemy, widoczki, słoneczko, jakieś zjazdziki, podjazdziki, sielanka. Jr zrywa łańcuch (Adam jesteś dead!). w końcu docieramy do Stożka (975m). ubieramy bety i zjazd. naszym celem staje się krotki ale treściwy odcinek, gdzie planujemy mini sesje zdjęciową. tutaj Junior atakuje uskok (b.b.fajny!!!) ok. 1.2m. oczywiście skacze go i potem ze względu na brak miejsca hamuje 10cm przed drzewem. wygląda to na klimat a'la NorthShore, a sam skok jest naprawdę "masywny". Junior idzie jeszcze raz skoczyć (ja pykam zdjęcia), tymczasem przychodzi nasza fanka Blonda i apeluje "wy tu zjezdacie? tacy z was sympatyczni chłopcy, nie chciałabym by wam się coś stało" i śmieje się. Junior jednak jej nie słyszał, puścił hamulce i lufa, znów skacze ok :-))))) robiąc wrażenie na chyba z 10 osobach obserwujących jego próby. potem jeszcze jechanka w dół po milionach kamolcow, dnem strumyka i meldujemy się w Wiśle. perfecto! w pociągu zaś spotykamy bikera z Oświęcimia , który opowiada nam o kopalniach, żołnierzach śląskiej mafii i arabach w Tunezji :-)))) podsumowanie? 1. Junior to kłamca. 2. mielismy kupę szczęścia ze wyprawa nie zakończyła się na pierwszym zjeździe po 1.5km... Sebas ----- Wspomniany manerw "Y" polegał głownie na tym, że wylądowałem centralnie na drzewie razem z rowerem. Wisząc na nim jak Chrystus, rower trzymał się mojego buta bo nie wypięło się SPD... Jakimś cudem uniknąłem urazów głowy i całość skończyła się podrapaną niegroźnie nogą. To tyle w temacie jeżdżenia "EASY" ;-) Junior |