2001-06-xx Szwajcaria, Lenzerheide i Laax Flims Włochy, Lago di Garda Uczestnicy
|
"Kilka w jednym" no wiec mieliśmy jechać z rodzicami do linzerheide (bike-attack) no i pojechaliśmy. okazało się ze śniegu pełno a kolejka rusza dopiero od lipca. później odwiedziliśmy jeszcze fr park w flims i to samo, w davos tak samo. pomijaj fakt ze cały czas lalo i było nieciekawie. następnego dnia rodzice doszli do wniosku ze oni nie będą dalej siedzieli w tym deszczu i ze chcą cos zobaczyć. padły dwie propozycje - finale i garda. ponieważ nie miąłem żadnych opisów finale to zdecydowaliśmy się na gardę. oczywiście pogoda tez była do dupy. wjeżdżając w dolomity poprawiła się, słoneczko i w ogóle super. dojechaliśmy na passo tremalzo i po pól godziny deszcz i burza. po przejściu przez tunel było jednak dużo lepiej i było wszystko widać tak ze poza moknięciem deszcze nie przeszkadzał. tremalzo przerobili - teraz jeżdżą tam samochody! tak naprawdę to parę miejsc wyłożyli kamieniami i chyba trochę wygładzili ale niezupełnie. jak tam samochody osobowe przejeżdżają to ja nie wiem. zwłaszcza ze jechał tam np. mercedes sl, a z przeciwka fiat panda (gdzie oni się tam wyminęli?) mokry szuter jest całkiem przyczepny ale wyszedłem z wprawy i nie szło mi najlepiej, no ale zawsze fajnie. przed passo notta zaczęło już mocniej padać. później skręciłem (jak kiedyś z Sebem) na AD w stronę lago di ledro. dalej fajnie tyle ze z 2 km wyłożone betonem na zakrętach (da się to chyba jednak inna droga ominąć). później drogę zablokował mi terenowy mercedes. później zupełnie się już rozlało no ale dojechałem nad ledro. jeżeli chodzi o sama jazdę to żadne cuda ale sentymenty...... no i w sumie 21km z czego tylko 2 krótkie podjazdy.... później powrót przez Alpy - taka droga nie jechałem jeszcze nigdy (przełęcz na 2200m, ale strasznie kreta). ścigałem się sic! z fiatem ala panda lub uno w najlepszym razie. 210KM i nowe opony ok 2x szersze od jego nie pozwoliły mi się jednak utrzymać!!! facet jechał jak szalony (przez 20km utrzymałem się za nim ale ze strachem i na każdej prostej grzejąc ile się da żeby go dogonić) w końcu poległem na wąziutkim tunelu i zakręcie takim ze musiałem go wziąć na dwa razy ;-)) później pokonał mnie jeszcze koleś na suzuki swift. ci włosi są szaleni!!! wróciliśmy o 2 w nocy do domu a tu praca już czeka ;-(( Wojtek |