2001-07-01 Szajcaria, Wildspitz Uczestnicy |
"Droga krzyżowa na 3/4 Dalco" Wstęp dla wytrwałych i turystów takich jak ja. Patrzę ze góra niepozorna ale wiedziałem ze prawie 1100m przewyższenia nie będzie takie banalne. Podjezdzik milo asfaltem, podjadam sobie czereśnie i jadę powolutku. Tak docieram do pierwszego krzyża w dobrym nastroju. Nagle asfalt się kończy, droga zagrodzona drutem pod prądem (przynajmniej 10x musiałem przerzucać rower przez takie druty później), za chwile jest przede mną tylko ściana - pastwisko. Tragedia, najgorsze co może być, na takie rzeczy tylko krowy się nadają. Pewnie sobie nie zdajecie sprawy ze na takim pastwisku są progi do 1m przez które trzeba targać rower, pomijam kupy, nastromienie do 30%, błoto.. nigdy więcej takich podejść. następnym razem zawrócę od razu. Zupełnie wyczerpany (jeszcze pod koniec musiałem przejść przez potrójne zasieki z drutu kolczastego) docieram do drugiego krzyża. Myślę sobie teraz jestem na grani pójdzie łatwo i nie mam już tak daleko. W dobrym nastroju docieram do kolejnego krzyża. Później skręcam w mila drogę i jadę sobie spokojnie. Aż tu nagle zaczynają się wyboje (znowu te krowy) - niech się wam nie wydaje ze tam gdzie te głupie krowy przejdą można przejechać albo spokojnie przejść, to są jakieś krowy mutanty. No ale myślę przecież nie mogłem zgubić szlaku wiec idę dalej, w końcu dochodzę pod ściankę (nastromienie takie ze pedał dawałem na udo i szedłem do góry, a zjazd byłby niemożliwy) -\tragedia. Dochodzę do jakiś rolników i twierdza ze zupełnie zgubiłem drogę i ze teraz musze jeszcze z 400m takim "pionowym" iść. W końcu wyczerpany dochodzę do właściwej ścieżki, na szczyt i tam kolejne rozczarowanie - to nie ten.. no ale kolejny krzyż na mnie czeka.... Musze dodać ze jechałem wg niby dokładnej mapy i paru zdań opisów (oj jak teraz doceniam mosera..).. w związku z tym później straciłem jeszcze z 20min na szukanie zjazdu. Dodatkowo nie chciało mi się wierzyć ze ktoś mógłby puścić biednych rowerzystów czymś tak stromym zwłaszcza ze początek był "czerwony" a reszta "czarna". Myślę sobie, no to jak to jest czerwony kawałek to ja nie mam co jechać na czarny. No ale zaryzykowałem... Opis zjazdu No i zaraz zaczęło się, prawdziwy leśny single trail. Wąski, krety niewiele kamieni a i tak bardzo ciężko. Nie żeby się nie dało zjechać ( w jednym miejscu tylko się asekurowałem noga) ale np. panaracer z przodu się już ślizgał a widelec musiałem podkręcić żeby go nie dobijało. Później zaczęły się kamienie, ale nie luźne i nie takie wielkie jak w dolomitach wiec jak dla mnie idealnie. Dużo progów zakrętów korzeni, cały czas jazda na stojąco i z aktywnym wybieraniem terenu bo inaczej nie dałoby się (duże progi, podwójne progi, przeszkody na zakrętach..). raz walnąłem w drzewo kaskiem, bo było ukryte za zakrętem a akuratnie koncentrowałem się na przejechaniu progu na zakręcie. po 2km tak się zmęczyłem ze już musiałem jechać bardzo ostrożnie i stawać często. Przez jeden taki postój nie mogłem później przez 50m ruszyć bo jak się wyjdzie z ciągu to się ma za dużo czasu na myślenie i strach ;-) Cały czas taki single trail przez ok. 3km, w większości nad taka ścianą (może z 10m wysokości, co pewien czas mile widoczki). Później pod koniec parę odcinków gdzie choć na chwile można pościć hamulce i trochę szersza droga ale dalej podchwytliwa no i to zmęczenie. Pod koniec na jednym progu przywaliłem korbowodem no ale tylko trochę wystrzępiłem jeden ząb. Podsumowanie Trudności 6* bez żadnych ekscesów jak na dalco ale ciągle trudno i stromo. Nie kojarzę zjazdu gdzie przez 4km pod rząd było ciągle b. trudno i stromo (Dalco było chyba krótsze), ale nie niebezpiecznie i żeby to był ciągle singletrail z prawdziwego zdarzenia (Cima Tignalga nie był b. trudna tylko niebezpieczna). Zastanawia mnie dlaczego ja się cały czas gubię w tych górach i dlaczego oni to tak byle jak oznaczają, no i czy kiedyś zacznę robić wycieczki takie jak sobie planuje a nie jakieś wyczerpujące. Wojtek Zobacz także i tu link do zdjęć z mojej wycieczki |