Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


i Beskid Zywiecki
2002-07-08
Turbacz, Polica

Trasa
?????

Dystans 105km (35km asfalt)
Przewyższenie 2100m

zobacz mapę

Uczestnicy
Sebas solo

Technika
Widoki

"SUPERCLASSICO w 3 odsłonach"

Ten projekcik pojawił się w mojej głowie jakieś 6 miesięcy temu podczas jednego z 
tych żałosnych zimowych dni. zastanawiałem się czy jest możliwe połączyć 
gore-Mekkę Turbacz z największym killerem pośród górek Policą (wiem ze na sam 
dźwięk tej nazwy większości drżą łydki). W końcu w sobotę zdecydowałem się podjąć 
próby numer 1 (a założyłem sobie ze dam se 3 szanse, przynajmniej dwie w tym roku),
głownie żeby zobaczyć ile mi brakuje do pokonania tej trasy i czy w ogóle jest to 
możliwe (czas!). 

Pogoda już na dzień dobry zdawała się zaprzeczać moim nadziejom, a dodatkowo 
niezbyt wiele spałem po imprezce..
EPIZOD 1 * sjesta *
Pierwsza cześć to 30km na Turbaczu. Pogoda zaczyna swój wielki show, najpierw 
strugi deszczu, za 10minut zaś palące słoneczko. Nie mam jednak czasu na stanie pod 
drzewami (to taki niewinny przytyk do niektórych hehe), wiec mykam podjazdy, 
kilometr po kilometrze. Na szczycie jestem zgodnie z planem i o 13:00 zaczynam 
zjazd na Obidowa.
Ten odcinek mykam w czystym klasycznym stylu, praktycznie 98% podjeżdżając!
(to był mój główny motyw - pojechać traske, a nie prowadzić bike)
EPIZOD 2 * szlak mnie trafi czy ja trafie na niego? *
Teraz wjeżdżam na tereny podhala (Pasmo Podhalańskie). Znów zaczyna się pulp 
fiction z pogoda. Najpierw się ściemnia na granatowo, potem ściana wiatru w twarz 
i w końcu spada na mnie kolejna zlewka deszczu. 
Widoki na Tatry są jednak mocarne i żeby było śmiesznie, podczas gdy deszczyk stara 
się mnie zmyć z traski to w tatrach świeci słonce!
Coraz mniej interesują mnie szlaki, właściwie dosyć szybko je gubię i zaczynam jazdę
ślicznymi łysymi pasmami na azymut. Na horyzoncie widać już wszak Police (oj, jak 
daleko!), a ja patrząc po mapie wyszukuje w dolinkach jakiś kościołów co pomaga mi 
mniej więcej ustalić czy dobrze jadę. 

No i zaczyna się małe halo. Nie mając wody zacząłem się martwic o jakiś sklepik, ale 
jak się potem okaże przez 2h będą to jałowe poszukiwania.
W końcu się jednak gubię i decyduje się zjechać na asfalt żeby się doinformować u 
jakiegoś autochtona "co i gdzie". Zaraz robi się tez słonecznie. Pomykam znów szlakami
ale natrafiam na tak zapuszczony szlak, ze jazda nim staje się po prostu beznadziejna.
Chaszcze, krzaczory po piersi, zero ścieżek. Dzicz. Gubię się. Decyduje się zjechać wiec 
do jakiejś wioski strumykiem. (ole! Przynajmniej był krystaliczny, wiec zmyły się 
nieco kilotony błota z mojego roweru).
EPIZOD 3 * brama do piekła *
Dokręcam 10km asfaltem żeby nadrobić straty. Melduje się u podnóża Policy o 
godz. 18:30 , czyli 1.5h spóźnienia. mocno zamęczony.
Chwila zawahania, ale decyduje się jednak pchać sprzęt do góry. Polica jak to Polica 
to po prostu mordownia. Piękna okolica szybko przestaje być piękna bo zaczyna się 
"droga do piekla". Pchanie po pionowych ścieżkach, gęsto zasianych kamieniami (cóż
wiedziałem ze tak to będzie wyglądać..) zakończy się dopiero tuz przed 20:00.
Walka na całego bo czas się kurczy, siły już prawie odjechały...
lecą tylko siarczyste qrwy 
JEST POLICA!! Mam ja!! Nawet w to nie wierze.
Cały wydymany zaczynam zjazd (w końcu te ścieżki to dywan z kamieni, a ja ledwo 
trzymam kierownice w rękach po 85km). Dojeżdżam do Hali Krupowej. Tu wydarza się 
cud natury. Z jednej strony podwójna tęcza na tle Tatr (genialne!), obok w oddali ginie
Turbacz, odwracam czaszkę i po drugiej stronie agresywnie złote niebo, gdzieś dalej
widać lokalny opadzisk deszczu. Nawet błoto staje się złote...
Ok., mogę tu umrzeć :)
Zjeżdżam w jakimś amoku na sam dół. i o 21:30 jestem w Makowie.
Siedzę na dworcu, jacyś górale ciągną nieźle solówki w swoim stylu na cale gardło, 
dzień. powoli gaśnie pięknymi kolorami......... epic ride!!
KONIEC
105km (ponad 70km w terenie-to mój personalny rekord!)
ponad 8h jazdy (średnia 11.5km/h)
2100m przewyższenia i wraz z trasa na Capanne jest to najtrudniejsza trasa w życiu
Bóg jest chyba montanbajkerem bo nie wiem jak to możliwe ze sprzęcik mi wytrzymał
na tej rzeźni, nie miałem nawet zapasowej dętki (!), wiec wyglądało to z mojej strony
jak rebeliancki atak (bez specjalnych nadziei). Starły mi się oczywiście klocki, ale 
założyłem nowki przed dh z Policy (w tym miejscu dziękuję Darii za ten prezent! ).
Żałuję trochę ze nie wziąłem aparatu, ale pewnie gdybym go zabrał to tej traski bym
nie ukończył z powodu braku czasu. Cóż, posterow nie będzie :P
3 litry pepsi, jedna czekolada, jeden placek, żadnych dopalaczy...............
no to kto następny?