Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Beskid Zywiecki
2002-07-28
Szczebel

Trasa
przeł. Glissne - (ziel.) - Szczebel - (zielony) - Lubień

Dystans 24km
Przewyższenie 1100m

zobacz mapę

Uczestnicy
Adaś, Jurek , Junior

Technika
Widoki

"Szczebel EXTREM "

No więc to było tak.
My: Adam, Junior, Jurek (Jacek nie dał się namówić) wybraliśmy się w niedzielę na 
Szczebel, jeden samochód na koniec zjazdu drogi na początek na jakąś tam przełęcz. 
Podejście najpierw na dziko potem dołączamy do zielonego jakieś 45-50minut pchania
(ja strasznie walczyłem i ile dałem rady to jechałem). Potem szczyt w lesie chwila 
przerwy, odlewanie się wszyscy się zbroją i jazda w dół i tu zaczyna się Szczebel 
EXTREM. 

Traska zajebista dość trudna mokra dużo uskoków (Sebas naprawdę dużych) i miejsc 
do skakanie, ogólnie jazda przez las, bardzo wymagająca potem mega dwa kamienie 
(płaskie głazy lekko pochylone i całe zielone) przed którymi stwierdziłem że może 
innym razem i chyba się nie pomyliłem bo jak lazłem po nich z rowerem to gleba. 

Dobra jedziemy dalej gonie Żyda jak tylko mogę a Jurek za mną a tu nagle skręcamy 
w prawo i zaraz w lewo w jakieś chaszcze (ścieżka na jedną osobę bez roweru, raczej 
mało, uczęszczana straszne krzory, tędy podobno idzie szlak). 

dobra jedziemy Junior pędzi znika za zakrętem i krzyczy z prawej, my jedziemy 
dojeżdżam i suprajs uskok taki ze k***wa mać po lewej jeden stopień w połowie uskoku,
niestety myślałem iż go z lewej wezmę ale tego by już mój kochany Bomber dla mnie 
nie zrobił w ostatniej chwili się zatrzymuje. Jurek dojeżdża i opad szczęki pyta tylko 
czy Żyd to przejechał. 

Jedziemy dalej przez las trochę jakaś drogą ciągle spore uskoki i dobre miejsca do 
skakania. Teraz Junior tuż przede mną patrzę skacze więc ja tez się przygotowuje 
najpierw mały skoczek, zaraz zanim robimy duży skok i po nim był jeszcze jeden 
jeszcze większy ale i Junior i ja pominęliśmy go. 

Trochę jeszcze przez las po jakiejś leśnej drodze i wypadamy na łąki i co tu mamy? 
Droga z mega i super mega kamieniami Junior zapierdala jak potłuczony. Zaczyna się 
walka, trzymanie kierownicy czy hamowanie, super uskoki do skoków niestety 
lądowanie na kamieniach więc raczej nie korzystam z okazji no może kilka razy na 
wariata. Peleton się rozjeżdża teraz każdy walczy w samotności z tą pierońską drogą 
u mnie jedna podpórka na zakręcie (cudem udało mi się w ostatniej chwili wypiąć z 
tego SPD) i trochę dalej o mały włos byłby piękny lot przez kierownice(no ale 
opatrzność). 

dalej jazda i już mam trochę dość tych kamoli hamulce spisują się idealnie niekiedy 
nawet za dobrze łapy bolą od ściskania kierownicy rower skacze na różne strony nie 
zawsze tak gdzie by się akurat chciało. 

Kończą się kamienie a traska jeszcze nie teraz wpadamy w jakiś zagajnik rowery 
rozpędzają się coraz bardziej, Junior wjeżdża na coś ala banda (ścieżka dla pieszych 
obok drogi, powyżej drogi), ja zaraz za nim, skaczemy potem drugi raz to samo i trzeci 
jest super rowery za....dalają już strasznie. 
patrzę Junior najeżdża na czwartą taką ala bande zeskoku już nie ma, ja rezygnuje i 
teraz wielki finał: ostania bando-górka. Junior na nią wjeżdza chociaz widać iż schodzi 
płasko i nie będzie z czego skakać - ja ponownie rezygnuje. 

A nasz mistrz nie poddaje się zasuwa ile wlezie i decyduje się na desperacki zeskok z 
boku górko-bandy wykonuje piękny skok podciągnięcie lądowanie na tylne koło 
troszeczkę ze skosa, niestety skręcona kierownica (i przednie koło) powodują iż rower 
wraz z mistrzem robi pierdud przez kierownicę mega gleba łbem w ziemie i jakieś 
poniewieranie (Sebcio twój upadek wyglądał w porównaniu z tym niewinnie). 

Ja i Jurek mega hamowanie i biegiem do niego co się stało, a on tylko czy ma całą 
gębę. Leży na ziemi chyba w szoku jedna noga wciśnięta w środek roweru (znaczy się
w przedni trójkąt, ciekawe jak on to zrobił) druga gdzieś z przodu pod kołem. 
Pomagamy mu się oswobodzić z roweru, mistrzu wstaje zaczyna skakać syczeć i kręcić 
się znowu pyta czy ma cały ryjek. Zaraz potem zaczyna sprawdzać czy ma wszystko i 
czy to co mu pozostało jest na swoim miejscu. 

My z Jurkiem o mało nie umieramy ze śmiechu ale dla zachowanie powagi nie dajemy 
tego po sobie poznać. Mistrzuncio dalej syczy i nagle przypomina sobie o rowerze ale 
ten przeżył to bez najmniejszych obrażeń, no może resztka błotnika trochę popękała i 
się przekrzywiła ale to prawie nic. Dobra jedziemy dalej jakiś 50-100m jest
Zakopianka, skręcamy w prawo i po następnych 50m jest samochód, teraz czas na 
rozzbrojeniesię, patrzymy na mistrzulka i pojawiają się nowe szkody.
teraz wymienię: otary bark ale tak tylko troszeczkę, otarte biodro tak już nie 
troszeczkę tylko całkiem nieźle, rozwalony łokieć kilka sznytów i dziura do kości 
- stawu, obolałe ręce i straszny dołek psychiczny( jeśli coś pominąłem to Junior na 
pewno to doda!). 
> Junior:
> chciałem tu nadmienić, ze na zakopiance stoi właśnie
> korek samochodów w stronę Krakowa i wolno się przesuwa.
> myślę ze dostarczyliśmy ludziom w korku darmowej
> rozrywki w postaci "krwawy szol Juniora i kolegów" :)
> wyobraźcie to sobie - ludzie się męczą w upale w blaszanych
> puszkach :) a tu zajeżdża poboczem 3 ubłoconych oszołomów
> na rowerach przypominających motory. zaczynają się 
> rozbierać z brudnych ciuchów i wkładać rowery do zaparkowanego
> na poboczu auta.
> ale cóż to - jeden z nich zdejmuje bluzę i oczom zgromadzonych
> korkowiczow ukazują się krwawe szramy i dziury na plecach
> i kończynach. osobnik ten wyciąga podręczna apteczkę z plecaka
> i nie przejmując się spalinami zaczyna odkażanie ran woda
> utleniona. lewe ramie wygląda fatalnie - osobnik wykrzykuje
> przekleństwa i syczy z bólu. wodo utleniona zaczyna działać
> i kolarz (?) zaczyna nerwowo chodzić tam i z powrotem
> wzdłuż zakopianki - jego brudna i spocona twarz wykrzywia 
> grymas przypominający maszkary z jednego z odcinków Archiwum X.
> po chwili uspokaja się i zaczyna oglądać zmaltretowany rower
> leżący bezpańsko na poboczu.
Tak to zakończyła się wyprawa na Szczebel Extrem, ja z Jurkiem bardzo zadowoleni
brak obrażeń niezłą adrenalinka i poziom zadowolenie. 
ADam as-waltowiec
ps. Podziękowanie dla mistrzulka za pokaz akrobacji powietrzno-przyziemnych. 
Ukłony dla mojego kochanego rowerka za to że się nie poddał i zniósł to wszystko.