2002-09-04 Szczebel Trasa Dystans 24km
|
Technika Widoki |
"Szczebel disorder" relacyjka z dzisiejszej akcji mojej i Loco na szczeblu. o 13.00 spotkanie w Mszanie. ruszamy, ale już na dzień dobry chodnikiem sunie dostojnie jakaś czarnulka i nie wiem czy to z przypadku, ale Junior na dzień dobry brutalnie atakuje trawnik i harata ostro rowerem (bez gleby, ale...). typowa akcja. :-))))) zapychamy na szczebel, pogoda ok, atmosferka naprawdę w porzo. po wpakowaniu się na górkę zjeżdżamy zielonym do Lubnia. chyba znacie tą linie, wiec wiecie mniej więcej co się tam momentami dzieje. bardzo miły zjazd, ale tak naprawdę rzeźnia jest na samym dole gdzie po prostu niemiłosiernie trzęsie betami. Junior atakuje po drodze wszystkie możliwe skocznie i głazy (+ przepędza z drogi jakiś wycieczkowiczów). na dole stwierdza zaś ze ma smaka na "jeszcze". chwila piknikowania i napieramy na przełęcz Glissne. tu już zaczyna się robić świetny klimat ponieważ jest nieco późnawo i okoliczne laki i górki robią fajowe widoczki. dymamy pod gore i niebawem po raz drugi siadamy na szczycie szczebla (swoja drogą śmieszne uczucie -pomysł Juniora!). kolejny mini-piknik, przywdziewamy protektory i tym razem mykamy w dół czarnym do lubnia. jazda naprawdę extraklasowa. stromo, czasami kamyczki ew. małe progi i tak przez dłuższy czas. mykanie wąskimi singletrackami pomiędzy drzewkami, jazda poślizgiem (ziemia sucha jak pieprz). naprawdę klima zajebista. kocham takie strome klimaty. Junior wciąż niewyżyty napiera na wszystkie możliwe uskoki i głazy, a na dole ma jeszcze siły wyć z zachwytu. swoja droga było nad czym... generalnie traska ponad 25km, i wbrew pozorom dosyć solidnie wywyższona około 1100m! skończyło się na jednej mojej glebie a w zasadzie ewakuacji z bike zanim dane nam było wrypac się w pól metrowa bandę... do tego dorzucić trzeba solidnie pogiętą korbę Juniora (największą tarcze), którą kolega Jr wyklepał kamieniami - jak na jaskiniowcach. a w ogóle BAJER nie wycieczka. BONUS: mój powrót do domu. wydymałem do Myślenic 20km by potem dojść do wniosku ze nie będę się bawił w autobusy i pojadę do kraka na własnych kołach. w efekcie przed Światnikami łapie mnie noc, ale w sumie jak to mówili w rmf "piękna noc" wiec nie narzekam. zresztą grała Shakirka ;-) nawalają mnie za to kolana. a mój bilans to 90kilo (kur...nawet nie wiem skąd się to wzięło!) |