2002-10-05 Luboń, Szczebel Trasa Dystans 15km
|
Technika Widoki |
"Północna ściana Lubonia" treść sobotniej wycieczki to Rabka-Lubon-Glisne-Szczebel-Lubien (ok.20km). po kompletnym spóźnieniu się polowy ekipy ruszamy z Rabki zielonym szlakiem na Luboń. pogoda harcuje (ale ostatecznie trzeba powiedzieć ze była bardzo poprawna, w większości słoneczna). podjeżdżać się chce tylko mi i Jackowi wiec dymamy we dwójkę znaczny procent góry w siodełkach mimo dość śliskiego gruntu. bez excesow docieramy na szczyt, z którego rozlewa się śliczna panorama na Wyspowy, a największa niespodzianka jest widoczność - widać krakowskie osiedla(blokowiska)!!! nie piknikujemy zbyt długo na szczycie i ruszamy w dół czerwonym szlakiem na przełęcz Glissne. po kilkuset metrach łatwizny zaczyna się trudniejsza cześć zjazdu. na pierwszym odcinku forma błysnął Yoorek który ku mojemu opadowi szczęki zawalczył ostro mykajac pierwsza stromiznę.. GHETTO- LUBON 2:3 ============== teraz zaczyna się prawdziwa potyczka na 'sekcji głazów'. Wojtek myka prawą stroną ten odcinek i jest 1:0 dla nas. za chwile powraca na gore i obiera chora linie prowadzącą przez śliskie jak skur.... głazy(środkowa KOROWA linia). odstawia niesamowita walkę i mija kluczowe trudności, jak to opisał Yoorek z potężnym łomotem i hukiem sprzętu, niestety właściwie już na dole zalicza glebę (cala akcja widowiskowa do oporu!!). ale zbiera ode mnie i Adama owacje (staliśmy na szczycie ścianki i naprawdę obrazki jak z TV) 1:1 na górze stoimy jeszcze ja i Adas i przystawiamy się 'jak by to ugryźć'. ale Wojtuś powraca z rowerem na gore i po raz 2 podejmuje próbę środkowa linią. tym razem ponownie huk przeszywa las, ale mistrzu pokonuje czysto odcinek i jest 2:1 dla nas. (INTENSE TIRES HAVE KILLED LUBON!! :-) właściwie jestem bardzo ciekawy opinii Wojtka o tym jak się mija takie odcinki, znów hamowanie przodem??) za chwile ruszam i ja, tym razem lewa strona i po minięciu kluczowych trudności glebuje lekko, odbijając się od skałki udem -ślisko (2 małe dziury i jeden dodatkowy sznyt obok pięknej pamiątki z Wierchomli). niestety 2:2! w końcu rusza tez MR 8, tym razem prawa strona i w pewnym momencie właściwie tez po minięciu kluczowych trudności, ZAWIESZA SIE W POWIETRZU zaliczając ORLI LOT przez kierownice. z przerażeniem patrzę na ta scenę jak Adas potwornie wali zwłokami w podłogę spadając z niezłej wysokości. tymczasem ten Cyborg wstaje i stwierdza "nic się nie stało". 2:3, ale widać pełną satysfakcje w jego oczach, ja zresztą tez mimo gleby cieszę się choćby z faktu spróbowania. ruszamy wiec dalej przemykając stromiznami Lubonia. jazda mimo ze krotka naprawdę extra. na dole w błotnym polu mała "samba" rowerowa - lekkie wciśniecie przodu kończyło się kompletnym poślizgiem. gdzieś jeszcze wcześniej Jacek "pechuje" i urywa linkę od Grimeki, co kończy jego wycieczkę już na przel.Glisne. to było moje pole widzenia na kwestie zjazdu z lubonia :-) jak ktoś ma inne zdanie (nie dziwne bo przecież każdy odbiera to inaczej), może mnie skorygować ;P ODSŁONA 2. w tyle pozostaje Luboń i można sobie popatrzeć z satysfakcja na ramię którym sprowadza czerwony szlak. okolica rozświetlona w żwawym słoneczku a my zapychamy na Szczebel. na szczycie mimo ze późno jest dosyć ciepło. w dół zjeżdżamy "salsą" czyli czarnym do lubnia. trochę więcej liści ale mimo to jedzie się bardzo fajnie. każdy chyba ma to samo odczucie i po kilkunastu minutach na dole przy asfalcie widać tylko Szczęśliwe Miny w umorusanych ubrankach, które z pogarda patrzą na przejeżdżających po asfalcie szosowców. na tym zjeździe niewiele widziałem ponad wąską ścieżkę i uciekającego miedzy drzewami Wojtka ;-) wycieczka bardzo udana. dla mnie jak się okazuje skoczyła się jedną dodatkową (przykra) sprawa - znów naciągnąłem sobie ścięgna w lewym nadgarstku (totalna lipa) :-( i gratulacje dla Yoora bo pokazał ze nie tylko ma mocny sprzęcik, ale tez potrafi z niego zrobić użytek na technicznych sprawach. |