2002-10-17 Łopień, Ćwilin Trasa Dystans 26km (10km asfalt)
|
Technika Widoki |
"Polowanie na Zielony Pazdziernik" kilka linijek o naszej czwartkowej akcji z Juniorem (mam nadzieje ze Junior opisze to obszerniej) na początek szokujący dystans: jakieś 14km w terenie...(+10kilo asfaltem) no ale przewyższenie wyszło i tak 1000m! Junior uważał nawet ze to przykrótki dystansik jak na tak zajebista pogodę, ale uświadomiłem go ze te dwie górki (Łopien i Ćwilin) na pewno zapełnią nam skutecznie cały dzien. na szczęście uwierzył mi i zrezygnował ze swojego pomysłu podłączenia pod traske jeszcze Mogielicy... :-) ĆWILIN DOWN THE HILL ================= ograniczę się jedynie do wspomnienia o zjeździe z cwilina na gruszowiec (mój punkt widzenia) :-) na górze byłem trochę wystraszony, ponieważ 2h wcześniej zjeżdżaliśmy z Lopienia na którym warunki były ciężkie i dupa latała mi od jednej strony do drugiej (czyt. przebrzydle śliskie kamienie, liście). przygotowany byłem na kilka musowych gleb na Cwilinie. na szczęście 'GRUSZKE' zjechaliśmy bez ofiar i poważniejszych lądowań na dupie. szkoda ze DHkolar tego nie widział ;) bo Juniorowi wyszedł naprawdę dobry zjazdzik. obaj jechaliśmy "prawa linia" czyli po korzeniach z ta różnicą że ja dwa razy wypadałem z roweru plus zaliczyłem na najtrudniejszym odcinku ze 2 wymuszone stopy. o tyle jestem zadowolony ze naprawdę było ślisko i udało mi się tym razem pokonać jeden odcinek który ostatnio mnie zablokował. ale niedosyt znów pozostaje... co do Juniora to zaczyna mu dolegać pewna przypadłość którą proponuje nazwać syndromem Juniora tzn. ładnie myka po korzeniach najtrudniejsze strome sekcje, ale glebi na przykład na asfalcie :-)))) no i końcówkę czyli progi wydymał jakimiś chorymi powietrznymi liniami, co wyglądało intrygująco przy zapadającym mroku (mówiąc szczerze :wyjebiscie) na gruszowcu zdałem sobie sprawę ile jeszcze mi brakuje technicznie żeby jeździć tak jak Junior..ale kurwa co będę truł... Cwilin jest zajebisty, 100% funu i jak dla mnie wciąż mocne wyzwanie no to mam nadzieje ze Loco napisze cos konkretnego bo było kapitalnie i przygodowo. jak wysiadłem w Kraku z autobusu i toczyłem się w strugach deszczu do domku to po prostu ciężko było mi uwierzyć ze jeszcze kilka godzin wcześniej byłem w zupełnie innym świecie, skapanym w słońcu... moja bilans? 14km i łącznie lajtowe 4 gleby + 5 akcji ratunkowych |