Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Szwajcaria
2004-08-05
Seetalhorn/Grachen, Stalden (Szwajcaria)

Trasa
Grachen (1615m) - kolejka - Stafel - Hannigalp (2200m) - Hochschugge - Abiberg - Stalden (799m)

Dystans 22km
Przewyższenie (do góry) 250m
Przewyższenie (w dół) 1450m

Uczestnicy
Wojtek, Junior

Technika
Widoki

"Tajemne drzwi i szlak, którego nie ma"

Pechowy dzień. Od rana wszystko na opak. Pobudka o 6.45 zaordynowana przez "oberleutnanta" Wojtka no i jak ty być wyspanym? :) No ale cel był szczytny, lub tez raczej szczyt wart zachodu. chcieliśmy zjechać śladami CCFC z góry Seetalhorn (3000m) do miejscowości Stalden (700m).

Pogoda od rana nie wyglądała najlepiej, ale kiedy dojechaliśmy do St. Niklaus, aura zrobiła nam iście "mikołajkowy" prezent w postaci deszczu :(

Niebo zasnute, szczyty niewidoczne. I jak tu zdobywać trzytysięcznik? Life sucks.. :(

Odprowadzani wzrokiem jakichś młodych (i zbyt szczupłych) turystek zawróciliśmy.

Pojechaliśmy do miasteczka Brig, całkiem niedaleko. Lekko zmarznięci, w kiepskich humorach, pokręciliśmy się po centrum. Nagle około 12 zaczęło się wypogadzać!

Podjęliśmy szybka decyzje i wróciliśmy do Mikolajowa :)

Szybko wypakowaliśmy rowery i wsiedliśmy do autobusu, który wywiózł nas do Grachen (1630m), skąd odchodzi kolejka gondolowa na szczyt Seetalhorn'a.

Na miejscu okazało się ze wyciąg nie chodzi do piątku! :((((

Jak pech to pech...

Na szybko kombinujemy Wariant zastępczy korzystając z drugiego wyciągu, wyjeżdżamy na jakieś marne 2100m. Krotki podjazd i odbijamy w tzw. "nieoficjalny szlak" (określenie z mapy). Wygląda zachęcająco, jak wąska wysokogórska ścieżka, korzenie kamienie itp. (WL: dla niektórych zachęcająco, dla niektórych od początku nieprzejezdnie.. ;-)

Ubieramy się i uderzamy w dół. Ale to raczej szlak w nas uderza bo szybko zsiadamy z rowerów i nosimy je przez kilkanaście minut przez jakieś wyklęte rumowisko skalne...

W końcu jednak wsiadamy na rowery. Nasze wysiłki zostały nagrodzone genialnymi i piekielnie trudnymi ścieżkami, wijącymi się przez urwiska skalne, miedzy sosenkami. Sporo jazdy i znów trochę noszenia, cos w stylu Słowacji :)

Nareszcie okazuje się, ze w takich warunkach moje Maxxisy jeżdżą lepiej niz magiczne Intensy Wojtka, super miękka mieszanka gwarantuje mi przyczepność nawet na kompletnie szalonych i ukośnych kamiennych płytach i omszałych głazach. (WL: niestety nie mogę pomoc czytelnikowi zastanawiającemu się co to są szalone głazy..)

Kilka upadków dalej (gleby mamy obaj, Wojtek jedna, ja więcej :) wyplaszcza się nieco, pojawiają się szybkie i kręte singielki. Gnamy w tumanach kurzu, niestety szwankujące od początku Hayesy (zapowietrzone po zmianie klocków) prawie całkiem odmawiają współpracy...

Potem jazda gładka kreta ścieżynka wzdłuż kanału nawadniającego - sympatycznie płasko ale jazda interesująca. Musieliśmy nabrać wysokości żeby trafić na planowany zjazd wąskimi serpentynami wiec znów zaczęliśmy mozolne podejście. I zgubiliśmy się...

Po godzinie jednak szczęście się uśmiechnęło i trafiliśmy na szlak dokładnie tam gdzie chcieliśmy. Seria wąskich singielkow w lesie, już bez kamieni i ekspozycji, za to robimy fotki.

Docieramy do jakieś chaty turystycznej z pięknym widokiem na okolice. Ludzie siedzą, popijają piwko i patrzą na nas jakbyśmy byli z Marsa...

Szukamy dalszej części szlaku w dół, ale nie ma! Krotka wymiana zdań po niemiecku pomiędzy Wojtkiem a właścicielką schroniska:

- "gdzie jest szlak do Stalden?"
- "Nie ma"
- "Ale na mapie szlak przechodzi przez to schronisko i idzie dalej w dół"
Pani patrzy na Wojtka, potem na mnie, potem na nasze rowery.
- "No dobrze, szlak jest tu, wyglądacie na takich co mogą tam pojechać..."
Otwiera jakieś tajemne drzwiczki na tyłach chaty i prosi żegnając nas na do widzenia
- "Ale obiecajcie ze pierwszy odcinek sprowadzicie"

Końcówka zjazdu to jakąś fikcja - pionowa ściana w lasu, a w niej ukryty wąski singielek o nawrotach powyżej 270 stopni!

Ekspozycja jak diabli, co ja tu robię z moim lekiem wysokości. Pomimo drzew dookoła (byłoby czego się złapać spadając!) strach miejscami mnie paraliżuje.

Na szczęście na samym dole wpadamy w mniej nastromione odcinki i można już puścić hamulce i cos poskakać.

Docieramy na stary kamienny most nad rozpadlina w której płynie górska rzeka - patrzymy za siebie z Wojtkiem na leśną gore i z dołu wygląda jeszcze bardziej niewiarygodnie ze właśnie stamtąd zjechaliśmy.

Licznik pokazał 23km, jakieś 350m w gore i 1500m w dół. Maksymalne nachylenie 59%.