2004-09-05 Trasa Dystans 23km Uczestnicy |
Technika ![]() Widoki ![]() |
"7 hal i 7 słońc [rzecz nie o krasnoludach, lecz o MTB]" Wylądowaliśmy w Żabnicy. To powinno wam cos już mówić. Romanka , Rysianka - to pewnie powie wam więcej. Zachód słońca, dh, 7 hal. "I wszystko powinno być jasne" ;) Zapodaliśmy wczoraj pętle odwrotna niż zazwyczaj [ROMANKA-->RYSIANKA], ale dokonał się kolejny klasyk tego rejonu- dużo turbo odcinków (choć nie tak turbo jak na Abrahamowie), mnóstwo zygzaków :), ale najgenialniejszy były .. ..ostatni zjazd.. dałnowalismy już centralnie o zachodzie słońca. Niewiele zjazdów wytrzyma porównanie z tym - głownie przez klimacik rozświetlanych na złoto hal, których na zjazdach było 7! [.. ale i po części tez dzięki długiemu i sytemu trawersowi Boraczego Wierchu]. Jazda ciemnymi zakamarkami lasu przeplatała się z "wybuchami" światła, kiedy wypadaliśmy z lasu i promienie słońca zalewały nie tylko polany - oczy tez :) Natura nam wczoraj nie oszczędzała. Jeszcze w dolinie natknęliśmy się na BOG_WIE_CO czyli ogólnie mówiąc na cos, co przypomina ćmę, tyle, ze wielkości 8-10cm :D Później, na jednej z łąk, głuchą ciszę, rozdarł dziki łopot skrzydeł myszołowa bądź jastrzębia, który ruszył tak nisko nad naszymi głowami, ze na moment można było się przerazić. Żeby dopełnić całości obrazu, ów ptasior wzniósł się w tempie błyskawicy do góry i za chwile był już nad grania Romanki. Nam cale to podejście zajęło łącznie ok 3 godzin. Człowiek to jest jednak drewno ;) Dokonaliśmy tez pierwszego w historii G3R, BORÓWA-FREERIDE. 200-300m zjazdu z Lipowskiej na ślepo przez borówkowe pola. Bilans 25km, 1030m, mój zerwany hak [na szczęście na singlespeedzie dało się w tym terenie jechać ideał] i cały plecak wrażeń. Sebas wycieczkę zaczęliśmy pobijajac wszelkie rekordy, o 13.15 :) ale - jak później się okazało - miało dużo pozytywnych skutków! kiedy my wyruszaliśmy na szlaki, dużo ludzi już wracało, a kiedy jedliśmy spóźniony obiad w schronisku na Rysiance o godzinie 18, byliśmy praktycznie sami. i sam na sam z pięknymi wieczornymi widokami (góry są NAJPIEKNIEJSZE przed zachodem!) podejście na Romanke leniwym tempem zajęło nam ponad 3h. ale plusem jest to, że oprócz kilku nielicznych stromych odcinków, większość to całkiem przyjemne prowadzenie, piękny las i klimatyczne widoczki. pierwszy kawałek zjazdu z Romanki na przełęcz, może i krotki (i jak to określił renegat Wojtek "niewart pchania roweru do góry") ale bardzo nam się podobał - góra kamienista ale spoko, dół z magicznym szybkościowym wąskim singielkiem wśród traw. sporo skakania i ostre zakręty. oh yeah! Wojtek czekał na nas tuz za przełęczą na podejściu (milo mnie tym zaskoczył, bo byłem rozczarowany ze nie jechał całej trasy z nami). po szybkim obiedzie w schronisku i podziwianiu genialnych widoczków na Pilsko w morzu złotych traw babiego lata, okraszonych jesiennymi chmurami - zaczęliśmy ambitnie krótkie podejście na szczyty Rysianki i Lipowskiej (nie idzie tam żaden szlak) w końcu ścieżka się skończyła, zaczęło robić się ciemno, ALE zaowocowało GENIALNYM freeridem przez borówkowe pola ostro w dół, całkiem na dziko, kompletnie bez ścieżki. (tylko mnie on się podobał???) zielony trawers do Hali Boraczej (podchodziliśmy już nim kiedyś), okazał się ODLOTOWY (przynajmniej dla mnie). gigantyczne prędkości, miliony kamieni i korzeni z których potencjalnie każdy zachęcał do wybijania się w powietrze, przelatywania ponad innymi korzeniami. jak dla mnie REWELACJA! (przyznaje ze było tak ciemno, ze gdyby nie przezroczyste szkła w okularach - nie byłoby tak wesoło). potem trawers stawał się coraz gładszy, a przez las prześwitywały czerwono-zlote promienie zachodzącego słońca! szlak kończył się mega-predkosciowką po łąkach, skakaniem z progów usypanych z naturalnych głazów. i sceneria jak ze snu - czerwone światło słońca nisko nad zamglonym krajobrazem. wycieczkę kończyliśmy o zmroku, była 19.15. dla mnie to jedna z tych "klimatycznych" wycieczek, która rodzi się w bólach, długich dojazdach i niesprzyjających okolicznościach. ale kończyłem ja szczęśliwy, zadowolony i "w ogóle" :) po raz kolejny potwierdza się ze rejon RR to magiczne miejsca, gdzie jeździ się aż do zmroku a los uśmiecha się na koniec dnia do każdego ;-))) YoonioR |