Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Beskid Zywiecki

2004-09-18
Babia Góra

Trasa
Oravska Polhora/Rabicka Hola - (żółt.) - bez szlaku - Jedla - scieżka wzdłuż granicy - Babia Góra/Diablak - (żółt.) - Rabicka Hola

Dystans 16km
Przewyższenie 920m

zobacz mapę

Uczestnicy
Sebas, Adaś, Junior

Technika
Widoki

"Poskromienie Złośnicy"

Słowacja. Slana Voda. Parking. Dokładnie 900m w pionie nad nami wznosi się szczyt 
Babiej Góry.. Niby szczyt beskidzki, ale to jest chyba jedyna beskidzka gora, o której 
powiedziałbym, ze jest cyniczna. 
Patrzysz z dołu, świeci słonce, niebo błękitne. Ruszasz do góry, za 3h stajesz na jej 
szczycie... pokrytym mgła, przy prószącym śniegu, a na wszystkich okolicznych 
szczytach dalej świeci słońce itp. 
Tym razem pogoda miała wytrzymać cały dzien, ale oczywiście z Babia nigdy nic nie 
może być uznane za pewnik. 
Jak by to rzekł lokales "Startujeme żoltou cestou do hory". Niestety w rekordowym 
tempie udaje nam się zgubić szlak. Ale komu chce się wrócić w dół i poszukać szlaku?
Jasne, ze nikomu. Zapada milcząca decyzja , ze wymiatamy do góry systemem ścieżek
tutejszych łowców borówek. Wiem czym to śmierdzi, bo jeszcze będąc tam na 
hardtailu, ugrzązłem w 2metrowych kosodrzewinach.. 
Ale idzie/jedzie się fajnie. Udaje nam się odkryć siec Wąskich singletrackowatych 
ścieżek... Już wiem co będę chciał zjechać na pewno w 2005 - babiogórskie 
nieoznakowane ścieżynki. 
Bystro docieramy do tablicy informującej o kompletnym zakazie wchodzenia na teren
rezerwatu. Interpretacja tego zakazu jest oczywista - idziemy dalej!
[G3R, spółka o ograniczonej odpowiedzialności]
Za kilkanaście minut pakujemy się i tak w teren, który wyraźnie mówi nam "wyżej 
k**** to wy nie wejdziecie". Kosodrzewiny skutecznie bronią dostępu do Babiej. Takie 
2-metrowe "krzaczki" z długimi łapami. Wycofujemy się taktycznie w dół i odbijamy
w stronę granicy, wzdłuż której ma prowadzić szeroka na 2 metry droga - 
wg zapewnień jakiegoś autochtona. 
W rzeczywistości niekoniecznie ma 2metry. Właściwie ścieżka jest tak wąska, ze tylko
krokiem modelki można się po niej skutecznie poruszać do góry. 
Najpierw sakramenckie siłowanie się z bikami po gęstych krzakach.. Łapy szybko 
zaczynają się męczyć, a efekty niewyraźne. Zmiana systemu. 
i tego w Beskidach jeszcze nie grali..
Junior maszeruje z rowerem na plecach, Adas napiera z bikiem na ramieniu... :D 
Prowadzenie bika obok po prostu niemożliwe. Albo bierzesz sprzęcik na plecy, albo 
pozostaje rzucanie bikiem pod krzakach...z góry skazane zresztą na porażkę. System
tachania rowerów na plecach zaczyna funkcjonować. Poruszamy się sprawnie. Patrzę
na los compadres: "Babiogórscy Szerpowie" ;) 
Szczyt osiągamy po 17. Złośnica poskromiona? Nie, jeszcze nie. 
Widoki na Tatry nie do wyjedobania. Późnym popołudniem widać nawet niektóre 
żleby. Zresztą widok na tonąca w popołudniowym słońcu Zawoje tez jest mocny. A na
szczycie wita nas lodowaty wiatr, szemrząc chyba do melodii "idzie zima" 
(nawet nie jesień).
Chowamy się za kamienny mur na szczycie. Ręce kostnieją. Sesja foto. Relaksejszyn.
ZJAZD!
Najpierw czeka rozgrzewkowy kamienny "chodnik", ktory nieprzyjemnie testuje zawieszenie, i który jest tylko uwertura do sekcji kamiennych schodów. Junior oczywiście rusza na pierwszego i zaraz znika za skalnym załomem. Chwila ciszy i wsłuchiwania się w ewentualny brzdęk aluminium.. ;)
Dociera na dół, krzyczy, ze można jechać. Ruszamy i my. W połowie kończą się żarty.
Wybiera psyche, ale Adas nakręcony nie odpuszcza. Wywiesza zwłoki za siodełko. 
Kola skaczą po granitowych skalach. A za chwile moja kolej i... 3:0 dla nas. 
Satysfakszon! 
Nie koniec atrakcji. Teraz czas na "rajd ślepców". Grzejemy w dół przy niziutko 
wiszącym na horyzontem i przez to całkowicie oślepiającym słońcu. 
W imię ojca i syna i ducha św., kierownica mocno w łapy i jazdaaa. 
Następnie błyskawiczny przelot przez Ustianska Polanę, na której siedzi grupa 
turystów głośno dopingujących nasza trojce. "Up!up!up!" Kibice się domagaja, 
wiec trzeba cos pokazać - zabieramy ręce z hamulców. Rowery odrywają się na mini
wybiciach od ziemi. 2 sekundowa ekspresja w temacie "freeride" dla publiki ;P 
(tym razem nawet mnie chwyciła chęć popisania się), a za chwile znikamy w lesie 
ledwie utrzymując się na ścieżkach. 
Moment na złapanie oddechu. Tarczówki poprzypalane, downhillowy fetor klocków,
słońce przebijające się przez korony drzew itd. A dalej trochę skoków, choć prędkości
robią się spore i generalnie nie jest tak łatwo wybić się, a potem zdążyć wylądować
na ścieżce, która poszerza się, żeby za chwile zamienić się w pojedyncza nitkę. 
Na moment wypadamy z pędem na polankę, a za chwile znów robi się stromo i 
techniczny zygzak miota nas miedzy drzewami. Rozmaitości. 
W końcu parking. Nie, nie w końcu. SZKODA, ze TO JUZ parking. 
Zjazd w dół zajął nam 50min(!),efektywnie pewnie ponad 40min. 
Pozostaje kilka minut do zapadnięcia mroku.. 
Trasę chyba w 70% pokonaliśmy bez szlaków i wyszła wypaśnie.