Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Beskid Zywiecki
2004-10-06
Barania Góra

Trasa
Wegierska Gorka PKP - (ziel.) - (nieb. rower.) - (żółt. rower.) - (czarn.) - Barania Gora - (czer.) - Magurka - (czer.) - Glinne - (czerw.) - Wegierska Gorka

Dystans 28km
Przewyższenie 1150m

zobacz mapę

Uczestnicy
Rafał, Junior

"Łatwa" ścianka

Technika
Widoki

"6:24 Pozegnanie lata (czyli rzecz o Baraniej Gorze)"

PROLOG
Tytułowe pożegnanie lata zaczęło się jednak wcześniej niż o w pól do siódmej, bo o 5:30. Lato zmaterlializowalo się w postaci dzwoniącego budzika. O tej godzinie??? Brrr. Szósta rano a ja jadę (wcale nie pustymi) ulicami a ludzie zmarznięci stoją na przystankach. Może pracują w hucie? :)
Pomysł naszej środowej wycieczki z Rafałem na sam koniec polskich Beskidów urodził 
się dzieki niespodziewanemu powrotowi lata - trzy dni z rzędu słonce, bezchmurne 
niebo i temperatury przekraczające dwadzieścia stopni!
O 6.24 zabierał nas pociąg spod siostry Faustyny, jadący (z przesiadkami i 
przygodami o czym za chwile :) do celu wycieczki, czyli do Węgierskiej Górki.
Atrakcją komunikacyjna była zamiana milutkiego pociągu w Wilkowicach na autobus
zastępczy bo chyba ktoś ukradł tory... Co za kraj... 
Tak do Żywca a potem już normalnie pociąg. Opóźnieni o 20min. wylądowaliśmy w 
końcu (po 3.5h podroży) w Węgierskiej Gorce.
I
Szlaki na Barania Góre zaczynają się zaraz na dworcu, ale krótka analiza mapy wcześniej natchnęła nas do odrobiny improwizacji na samym początku :)
Początkowo turlaliśmy się malowniczymi wąskimi uliczkami zboczem jakiejś malej 
pagórki, wokoło żółknące liście i domki letniskowe. Piękna okolica... Szlak zielony 
zmieniamy na niebieska i żółtą rowerowa, potem jakiś trawers i na koniec podejście 
już czarnym. W sumie jakoś mało męczące, sporo dało się jechać, szlaki właśnie świeżo 
i bardzo dobrze oznakowane a drogi rowerowe szerokie i gładkie, prowadzące 
malowniczo trawersami.
Na Barania dotarliśmy po 3h15min, tempo mieliśmy dobre ale sporo się 
zatrzymywaliśmy na fotki i kontemplowanie widoczków - bezchmurne niebo, +23st.
ciepła - to jest cos co mogę zaakceptować w październiku ;-))) 
Jedynie ciepły silny wiatr i żółtawe słonce przypominały ze to już jesień. Zresztą 
to przecież najładniejsza pora roku w górach!
II
Na szczycie obowiązkowe wejście na więżę, oglądanie widoków i próba zrobienia panoramy na fotkach. Jak na środek tygodnia to tłumy, spotykamy chyba z ośmioro turystów, większość w średnim wieku a nawet krzepcy staruszkowie :)
Nagabywani, usiłowaliśmy wytłumaczyć zalety jazdy na rowerach po górach (na 
pytanie "po co jeździć rowerem skoro można chodzić na piechotę?"), ale nasze 
tłumaczenia o adrenalinie, zjazdach itp. chyba na nic się nie zdały. 
Może gdybym zaczął się popisywać uszkadzając siebie i rower zrobiłoby na nich 
większe wrażenie? ;-)))
III
Znacie oczywiście zjazd czerwonym szlakiem z Baraniej przez Magurki w stronę Węgierskiej Górki - jest na początku baaaardzo kamienisty i przecinany setkami naturalnych progów z korzeni i głazów. Istne wyzwanie dla zawieszenia i umiejętności płynnej jazdy w dol. Jechaliśmy ta sama trasę w zeszłym roku (8-io osobowym zespołem!) i jest to jeden z fajniejszych zjazdów w Beskidach - zróżnicowanie prawie niespotykane na szlakach! Jeżeli ktoś chce przetestować zjazdówkę to na pewno na tym szlaku :)
W porównaniu z masywnym BigHitem, lżejszy i krotki Bullit dużo gorzej dawał 
sobie rade z utrzymaniem prędkości i skakaniem z progów, kilka razy ledwie 
utrzymałem lądowania na kamieniach i korzeniach, jakimś cudem unikając 
bliskiego spotkania z okolicznym drzewami... :)
IV
Hala Radziechowska straciła już kompletnie wszystkie drzewa - teraz to łysy garb wśród morza przepięknych traw, ruszanych wiatrem. Pomyśleć ze jeszcze kilka lat temu ten malowniczy wzgórek, z którego widać zarówno Skrzyczne, Barania jak i Tatry, Pilsko, Babia itp., był całkowicie zalesiony... Jednak wichry połamały drzewa, a pozostałe niedobitki zaczęła niszczyć choroba lub szkodniki. Dzieła zniszczenia dokończyli leśnicy.
Nabieramy z Rafałem rozpędu i płyniemy wąskim singielkiem wśród złotobiałych 
traw - po prawej Tatry, ale jak tu się skupić na widokach skoro trzeba utrzymać się 
na trasie? :)
Zjazdy przetykane są krótkimi podejściami na Cebulę i Glinne, ale na szczęście nie 
czujemy jakiegoś dużego zmęczenia, zjazd jest świetny a taka pogodę można tylko 
wymarzyć :)
V
Z Glinnego zaczyna się ostatnia cześć tego długiego 13km zjazdu. 6,5km downhillu non-stop i 620m deniwelacji - nie do pogardzenia! Duża różnorodność ścieżek - od wąskich i kamienistych w cieniu lasów, gładkich, z korzeniami po pięknych połoninach wśród krzaków i traw, szerokich, szybkich pasaży i trudniejszych wolnych odcinków. A końcówka z mega-szybkosciowka gładką szeroka alejka wśród spadających jesiennych liści - garby z których można skakać, uskoki itp. 100% prędkości i zabawa na całego :)
LE GRAND FINALE
Tuz przed wyjazdem na asfalt znajdujemy jakaś chora ściankę koło mostku nad strumieniem. jeden z wariantów jest prawie pionowy, niestety zbyt gwałtownie łączy się z płaskim otoczeniem. Biorę nawet integrala od Rafała z ambitnym planem zjechania tego wariantu. Niestety na górze okazuje się ze wszystko wygląda jeszcze gorzej - zjeżdżam ściankę jak niepyszny lżejszym wariantem...
LOS ENDOS
Udało nam się idealnie wymierzyć czasowo wycieczkę i w WG meldujemy się na 30 minut przed odjazdem pociągu do Krakowa. Jest czas na zakupy i szybkie hamburgery w znanej pizzerii w centrum (jednak nie umywają się Suskich :)
Wycieczkę kończymy o 21 u Faustyny, wysiadamy z pociągu...
Mija 15h odkąd wyjechaliśmy... Ale wyprawa była tego warta - mimo ze w pociągu 
spędziliśmy tyle czasu co na rowerach. Dopisało wszystko - dobór trasy, pogoda, 
warunki na szlakach (bardzo sucho, poza miejscami gdzie błotne kałuże nie znikają 
nigdy :) Zresztą, widzieliście zdjęcia!
Czasem warto wziąć urlop! ;-)))