2005-01-22 Szczebel Trasa Dystans 5km
|
Technika Widoki |
Szczebel/Ambona: Mroczny frirajdzik Nie wiem od czego zacząć ta historie. Zacznę od środka. O 14.30 dwóch corowych spawaczy wysypało się z kara we Mszanie pod Szczeblem. Znaczy się ja we własnym cielsku i Wojtek. Sprawni w rachunkach pewnie już podliczyli, ze do świtu, tfu.. zmierzchu zostało nam 1.5h. Niezbyt wiele czasu na atak. Ustawiliśmy się od razu na atak czarnym szlakiem...Ambona. Okazalo się, ze nawet bez raków i czekana łatwiej tam przedrzeć się po śniegu niż latem. Paradoks. Dotarliśmy "gdzieś" o 15.50. Szczunkowo na wysokość sekcji skałek, które były kompletnie zasypane. Okolica nie do poznania w białej szacie. Głuszę przerywał tylko zrywający się momentami wiatr, zero ludzkich śladów, posypujący śnieg. Zmrok zaczął zatapiać cały Wyspowy. Ubieramy ochraniacze. Iacta alea est ;) ['kości zostały rzucone']. Pozamarzały v-brake [Hayesy również], przez minutę musiałem rozgrzewać sztyce, żeby móc ją obniżyć [w sumie było stos. ciepło, na dole 1C, na górze -1C, ale to wystarczyło, żeby cala woda na bikach zamieniła się w lód]. DOWN.. No i pojechali. Klima wypasiona. Po 16, zmrok, tylko śnieg rozjaśnia szlak. Pusty las, Hayesy wyją jak by je ktoś obdzierał ze stali. Po 30metrach wywinąłem pierwsza glebę typu "otb right sider". Wojtek zniknął. Ale jadem. Trochę dobrego szusu i za chwile wywrota nr 2. Puszysty śnieżek to jest to. Bez kitu. Docieramy do finałowych fragmentów, tam wysypuje się 3 raz po tym jak próbując wsiąść na bika, pociąga mnie kilka metrów w dół razem ze sprzętem i jeb. Koniec żartów. Stoimy przed rynna. Wojtek długo nie deliberując rusza i za chwile znika w otchłani... Ambona pada! [nadal niepokonana latem]. O zmroku. No fake. Super W wyluzowany jakby zjechał jakąś lipę na sankach. Potem przeskok przez szemrzący strumyk i podłączamy się pod ostatni wypas zjazd. Hamulce zbyteczne. Super W majta tyłem jak enduro, ja lufa w dół za wypluwanym przez jego opony śniegiem. W dole rozświetlona Mszana, nad nią wznosi się czarna sylwetka Lubogoszczy [no, zdjęć nie zobaczycie, bo Wojtkowi się ...skasowały :) ]. Ostatnia prosta, łapię gumę [zimowka Michelina], ale pędem docieramy pod kara. 2h29min, max nachylenie 56%. DATA: 22.01.2005 Pierwszy Zimowy Zjazd Ambony ;) |