2005-04-16 Trasa Dystans ???km Uczestnicy |
Technika Widoki |
LESKOWIEC x2 - APERTURA Z niemałym niesmakiem zostawiłem ośnieżoną Łamaną Skałę i zjechałem w dół niebieskim szlakiem z Wierchu Gibasów. Uciążliwy początek po śnieżnych polach i błocie zamienił się w całkiem ciekawy singletrack prowadzący tuż obok głównej drogi zwózkowej. Nie zabrakło też lekkich lotów w miedzę. W każdym razie zrobiłem sobie tym zjazdem apetyt na jeszcze. Ze względu na zalegający śnieg musiałem zrezygnować z planowanych opcji jazdy pod Jałowiec (planowałem dwa krótkie szlaki z pod schr. Adamów), niestety także z wciąż niewyeksplorowanego Łoska. Zdecydowałem się więc podjechać żółtym szlakiem na Leskowiec po raz drugi. Na szczycie zameldowałem się ok 13.20. Widoków podobnie jak 3 godziny wcześniej brak. Taki niefart. Teraz ostro w dół. Zjazd żółtym szlakiem do Ponikwi to był ograzm DH. Szkoda, ze te szlaki są tak proste technicznie (1 w skali do 6), ale po prawie 5miesiącach "na odwyku" od dłuższych górskich zjazdów to było TO! Od samego szczytu czekało ponad 8km brutalnego orania kołami północno-wschodniego ramienia Leskowca. Żadnej litości. Najpiękniejsze w leskowieckich zjazdach jest to, że nie brakuje odcinków na których bez kłopotów można ściągnąć ręce z hebli i "cisnąć" Dwa kilkusetmetrowe odcinki z prędkościami ponad 50km/h i kapitalnymi łukami należą do najfajniejszych szybkościówek w Beskidzie Małym, zresztą nie tylko w Małym. Do Ponikwi dotoczyłem się wytaplany od stóp do głów w błocie, stąd jeszcze kilka palących mięsnie podjazdów na stację PKP, a tam siesta w zachodzącym słońcu z ostatnich kropli wody i dwóch tabliczek czekolady..
|