Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Beskid Wyspowy
2005-07-09
Szczebel

Trasa
Mszana Dln.- (czarn.) - Szczebel - (czarn.) - Kasinka.

Dystans 8km
Przewyższenie ???m

zobacz mapę

Uczestnicy
Sebas, Adaś i Tanika

Technika
Widoki

W krainie tysiąca i jednej mgły

Przełęcz Glisne, pół godziny po ulewie. Ruszamy w górę z nadzieją, że przez najbliższe 3-4h ominie nas rześki górski prysznic. Jeśli nadzieja jest matką głupich, to my jesteśmy co najmniej skrajnie naiwni.
Przy akompaniamencie lekkiego deszczyku docieramy na szczyt Szczebla [976m]. Deszcz słabnie a nasze morale rośnie, rośnie tak bardzo, że decydujemy pomimo ciężkich prognoz na dzisiejszy dzień, że po zjeździe wdrapiemy się jeszcze raz na szczyt. A na razie dostrajamy hamulce i w dół...

Północna ściana Szczebla zamienia się w ścianę mgieł. Widoczność momentami skraca się do -nastu metrów. Zanurzamy się w lesie spowitym mgłą i lawirujemy wąską linią, spadającą przez następne 2 kilometry stromym zboczem w kierunku Małego Szczebla i Zimnej Dziury, a potem nad brzeg Raby. Jazda tym technicznym szlakiem w gęstym mleku ma genialny klimat. Poślizgi kontrolowane i niekontrolowane przeplatają się co kilkanaście sekund (w moim przypadku całą większość stanowią te drugie). Znany nam świetnie szlak zamienia się w lśniącą deszczem i zdradliwie śliską jak skóra wijącego się węża ścieżkę. Idą gleby.

Na Małym Szczeblu mgła na chwile rozpływa się, ale kilkaset metrów niżej las znów zakrywa gęsty płaszcz mgieł. Na chwilę zamieniamy się sprzętami i na własnej skórze przekonuje się ile jest wart tegoroczny Manitou SWINGER 6WAY.
Charakterystyka pracy w dół świetna - również na małych nierównościach, co okazywało się ostatnio być słabszą stroną damperów pozycyjnych, zarówno Curnutta jak i 5th Element. Jednocześnie na podjeździe 6WAY zdaje się usztywniać jak trup. Nie ma co ukrywać, dampery Manitou zaczynają na mnie robić coraz większe wrażenie, wcześniej METEL na pokładzie Gianta Faith, teraz 6WAY...

Na dole kilka restowych oddechów i ruszamy w górę. Po 20minutach z nieba zaczynają się lać hektolitry wody. Ścieżką płyną wąskie nitki wody, które za około godzinę przybiorą na południowych stokach formę wartkich strumieni. Zwalczamy górę z mozołem. W końcu szczyt. Szczebel po raz drugi. Zawiewa lekkim chlodem. Z mgieł wyłaniają się wierzchołki sąsiednich szczytów. Teraz w dół na Glisne rzeczoną rzeczką powstałą na szlaku po deszczu. Kompletna rzeźnia, ale po to tu właściwie przybyliśmy...

Sebas


Water disorder - inne spojzenie na Szczebel

Deszczyk byl jak sie pakowalismy znaczy się jak zabierałem Seba, w Myślenicach jeszcze lepiej zlewa, potem nawet bezdeszczowo ale mgliście widoczność na jakies 10-15 metrów. Szczebel jest ale w dupie nie mówiąc już o Luboniu, a jedyne co widać to ciemne chmury i mgłę.

Atak na szczebel, toniemy w wielowarstwowych mgłach, na szczycie super klimat jak z lasu scherwood. No i dajemy czarnym w dól jest mega super zajebiscie slisko ale bardzo fajnie - testuje mój nowy sprzęcik 6way rulezzzzz !!! - to jest inny rower, inna bajka aż ciężko uwieżyć. Kończy sie czarny a Ja, Sebas i Tanika dalej mamy ochotę coś zrobić.
Decyzja iście diabelska wracamy czarnym do góry. Na poczatku całkiem przyjemnie się podchodzi, nawet sekcja z luźnumi kamieniemi przechodzi bez bulu. Hardcore zaczyna się na sekcji głazy można wyzionąć ducha slisko jak cholera ledwo da się pchać rower pod górę a do czarnej dzióry jeszcze kawał drogi. I zaczyna się najpier powoli kapu kapu kap, jesteśmy w lesie więc sprawa jest nie odczuwalna a ja już umieram od tego pchanie tylko tanika jakś taka wesoła, potem zaczyna coś za bardzo szumieć ale spoko las rulez wylapuje jedynie z lekka zaczyna pokropywać potem to na górze musi już napierdalać bo coraz bardziej zaczyna przeciekać no w sumie można powiedzieć że powoli zaczyna napierdalać. Mijamy czarną dziurę i jest fajowsko już mam prawie wszystko mokre no może gacie jeszcze nie przemokły, pchamy się pod górę dochodzę do wniosku że to był idiotyczny pomysł no i jeszcze w nagrodę ten przyjemny deszczyk.

Podejście ciągnie się jak smórd po gaciach, mala niespodzianka wychodząc na polanke okazuje się że już nie pada hura !!! niestety w lesie dalej napierdala ale już coraz słabiej. Wreszczie szczyt wkurw.... mija wychodzi słonko no i szykujemy się na zjazd, Tanika zaczyna świrować ona chyba nigdy się nie męczy. OK ruszamy na początku bardzo fajnie - slisko ale spoko, potem coś zaczynam zauważać małe strużki wody na trasie potem te stróżki przemieniają się w małe strumyczki wypłaszczenie Sebas się gdzieś zgubił albo ciut za szybko jechałem ;)

NO i druga część, dziwnym trafem te małe strumyczki tutaj przeobrażają się kurwa w całkiem niezłą rzeczkę pędzącą sierodkiem szlaku, walczymy na bandach ale nie zawsze się to udaję wieć raz po raz lądujemy centralnie w potoku płynącym po szlaku, Sebas przepada już całkowicei, Tanika powoli już ma dość a ja całkowicie przxmoczony przestaje się już przejmować i napir...... w dół to rzeką to szlakiem Tak czy inaczej na dole czekam calkiem niezlą chwile na Seba, okazuje się że zdecydował się zjechać prawdziwym zielonym który schodzi trochę niżej niż przełęcz (o szczegóły prosze pytać Seba) Kolega Sebas jest równie suchy jak ja, ale o dziwo tym razem ma coś do przebrania i to tyle, bylo miło no może za mokro.

ADam