2005-09-14/15 Nordpark Trasa Dystans 4.2km Uczestnicy
|
Technika Widoki |
48 godzin w Piekle Droga austriackimi autostradami dłuży się w nieskończoność, dreszczyk emocji przeszywa usmysły. Wiele zasłyszanych o Nordparku opinii, kilka wyszperanych w internecie fotek pobudza skutecznie wyobraźnię. W końcu po 9 godzinach jazdy docieramy na miejsce. Ziemia obiecana. Innsbruck. Znajdujemy hotelik usytuowany tuż obok wyciągu na Nordkette (info dla zainteresowanych wyjazdem: hotelik oferuje specjalne stawki dla bikerów z Polski, więc jeśli ktoś z Was miałby ochotę wybrać się w ten rejon, warto skontaktować się wcześniej z biurem turystycznym w Innsbrucku, gdzie miła Constanze Anton odpowiedzialna za turystyczną promocję Austrii w Polsce pomoże Wam w zorganizowaniu noclegów). Przy dolnej stacji kolejki na wysokości około 500m witają nas zachęcające napisy, zapraszające do najstraszniejszego i najstromszego parku w mieście. Starą kolejką przypominającą tą na Gubałówkę z przed wielu lat docieramy do pośredniej stacji, gdzie przesiadamy się do kolejki linowej, skąd przy górnej stacji rozpoczyna się trasa zjazdowa. Jak się później okaże określenie trasa zjazdowa jest tu mylące... Kolejka dowozi nas na wysokość blisko 2000 metrów. Rozpoczyna się od bardzo stromego, wąskiego i krętego odcinka, usłanego w dodatku luźnymi kamieniami, co powoduje notoryczne wpadanie w poślizg. Później łagodniejszy kawałek z paroma bandami, skocznią i tak dojeżdżamy do kolejnej trudnej sekcji nazwanej w wolnym tłumaczeniu "wywrotka". Nazwa jak najbardziej na miejscu, bo nastromienie wyjątkowo duże, wąsko i bardzo kręto. Widelec z 200mm skoku co chwilę mocno się zapada i nie odczuwa się, że skoku jest wystarczająco dużo. Mimo maksymalnie opuszczonego siodełka wydaje mi się, że lada moment przelecę przez kierownicę (co ostatcznie nastąpi nieco później), że nie opanuję poślizgu przedniego koła (o co na tej trasie nie jest specjalnie trudno - nastromienie ścieżki osiąga momentami 36 stopni) i że lada chwila wejdę w bliższy kontakt z kosówka lub zawisnę na kolejnym progu. Ze sporymi problemami docieramy do kolejnej sekcji, gdzie dochodzą przeszkody ala north shore, część z nich udaje się nam przejechać, ale niektóre odkładamy na tzw. "następny raz", kiedy już będziemy bardziej przyzwyczajeni do stromizn, dropów kończących się lądowaniami 3 metry przed drzewami albo do podstępnych luźnych kamieni prowadzących jak po szynach na okoliczne drzewa. Każdy odcinek trasy ma w sobie coś podchwytliwego, bardzo trudnego i wymaga doskonałego opanowania sprzętu. Warto wspomnieć o kilku atrakcjach: drewnianych ruchomych schodach schodzących z kilku metrów wysokości, zjeździe prawie pionową kładką podcięta na dole, zakrętach tak wąskich, że trzeba się obracać na przednim kole czy bardzo wąskich kładkach, na których błędnik odmawia współpracy. Nagromadzenie trudnosci powoduje, że po kilku zjazdach zmęczenie uniemożliwia precyzyjne prowadzenie roweru, a czas przejazdu najlepszych, około 13 minut, wydaje się jeszcze mniej realny niż na początku - nawet dla dobrze jeżdżących i regularnie trenujących zjazd osób. Wrażenia po wyjezdzie pozostają mocne, obicia po licznych wywrotkach dodatkowo je potęgują. Niektórzy wolą we freerideparkach szybką, płynną jazdę z większą ilością skoków, inni wolą jeździć Trochę faktów Ale okolice Innsbrucka to nie tylko ekstremalny Nordpark, Jedną z bardziej malowniczych tras wokolicy jest wycieczka na Patscherkofel (2246m), podczas której czeka nas 1120m przewyższenia i ponad 10 kilometrów podjazdów malowniczymi alpejskimi ścieżkami. W rejonie Nederjoch (2142m) czeka na nas sześć potencjalnych wariantów tras. Zainteresowanych szczegółami odsyłamy do wirtualnego plannera tras MTB na austriackiej stronie www.tirol.gv.at Tekst, fotki i ostra jazda: Wojtek Łuczak & Szymek Tasz Zobacz także: www.vertriders.com |