Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Beskid Wyspowy
2005-12-10
Luboń

Trasa
Rabka Zaryte - (ziel.) - Luboń Wlk. - (nieb.) (b.s.) (ziel.) - Rabka Zaryte

Dystans 10km
Przewyższenie ???m

zobacz mapę

Uczestnicy
Sebas i Junior

Technika
Widoki

Zimowy atak na Luboń Wlk.

Ostatnie dni w mieście to deszcze lub deszcz ze śniegiem, typowai post-listopadowa plucha. W Krakowie śnieg stopniał, nic nie wskazywało, że góra tak nieduża jak bliski nam Luboń będzie w okowach prawdziwej zimy.

Południe. Rabka Zaryte - start i meta jednocześnie. Pogoda dopisuje, temperatura -1C, śniegu niewiele. Szybkie przepakowanie, składanie sprzętów i ruszamy w górę białą łąką. Rozkręcamy się bardzo powoli. Przebłyski słońca wprowadzają pozytywną leniwość. Ale prognozy icm-owskie zaczynają się szybko sprawdzać, najpierw pod kordonem chmur tonie Beskid Sądecki, potem w objęciach stalowo-szarych chmur zatapiają się Gorce. Do końca dnia oświetlone w oddali będzie tylko Pasmo Polic.

Początek dnem zamarzniętego strumyka przypomina mi jak bardzo zatęskniłem za MTB i górami. Szczekający pod kołami, łamany lód, niemrawie uginający się amor, sprawiają mi dziwną radość. W końcu łapiemy rytm, wznosimy się ramieniem nad Potokiem Śmietankowym kompletnie zasypanym śniegiem, ale fragmenty szlaku zasłonięte rozległymi gałęziami choin nadają się nawet do podjazdu. Wraz ze wzrostem wysokości śniegu jest coraz więcej. Początkowo dwadzieścia cm, ale od wys. mniej więcej 850m npm, śniegu jest już sporo, może nawet powyżej trzydziestu cm. Śnieg w niższych partiach ma zupełnie inną konsystencję(skorupa) niż ten w wyższych partiach(puch). Za moment ślady urywają się i zaczynamy brnąć w zupełnie dziewiczym sniegu. Zaszczyt przecierania trasy przypada mi, ale dochodzę do wniosku, że jeśli pokrywa śniegu przekroczy 50cm oddam pozycję lidera Juniorowi ;) Po chwili na szczęście docieramy do wyjeżdżonej przez skutery drogi Do Potoku. Wycofuje określenie "na szczęście" - śnieg jest ubity, ale tylko pozornie. W praktyce zbyt miękko żeby jechać, a nawet w miarę spokojnie pchać bike. Po każdym kroku następuje ześlizgnięcie nogi o kilka cm.

Daje się odczuć, że temperatura spada. Daje sie zauważyć, że słońce zachodzi. Po iluśtam zakrętach pojawia się w końcu sylwetka schroniska, ale wleczemy się konkretnie na tym podmiękłym śniegu na ostatnich metrach.
Szczyt. Luboń Wielki. Z wierzchołka rozpościera się panorama gasnącego beskidzkiego dnia, zasypane śniegiem doliny, stojący dumnie Szczebel, który z tej perspektywy absolutnie nie zdradza swojego freeridowego potencjału, prezentując się bardzo niepozornie. Wpadamy na moment do schroniska. Za kilka chwil, kiedy je opuścimy, temperatura spada do -8C. Ręce w mokrych rękawiczkach kostnieją. Szczyt Lubonia przeszywa powiew polarnego chłodu.

Ruszamy w dół. Szybko dociera do nas, że technicznie popełniliśmy prosty błąd. Ja zupełnie odpuściłem opcję założenia jednej zimówki (Michelin DH Mud), Junior wrzucił co prawda na tył zimowego Wet Screama, ale w tak głębokim, słabo ubitym śniegu przednie Mobstery 2.7" i Intrudery 2.5" zupełnie sobie nie były w stanie poradzić. Płynąc od bandy do bandy i co chwilę wypadając z rytmu pokonujemy może 500m. Pomimo nachylonej ścieżki jedzie się bardzo ciężko. Na rozstaju szlaków decydujemy więc odbić w nieznakowaną "ścieżkę" znaną Juniorowi z tras na butach. Okazuje się, że kopny dziewiczy śnieg jest o wiele lepszy niż pozornie ubity śnieg na zielonym szlaku. Tniemy w dół, chwilami można się rozpędzić. W międzyczasie łapie nas noc. Lampka Juniora na ubiegłorocznych(heh) bateriach ledwie zipie, mój testowy Comet IV daje sobie radę. Zjazd to taniec po śniegu, wpadanie w mini zaspy, lawirowanie po zmrożonych bandach [Junior oczywiście dba o swój image i zalicza dwa dzwony]. Z lasu wypadamy w zupełnych ciemnościach, w oddali rysuja się czarne zarysy Gorców i podświetlony stok narciarski w Zarytem. Gdzieś po drodze natura zmusza do kapitulacji tylnego Intense dh i łapię drugą gumę w tym sezonie (nie zawsze ciśnienie 0.8 atm wystarcza).

Około 10km w warunkach zimowych zajęło nam około 3h efektywnego pchania jazdy!