2005-12-10 Luboń Trasa Dystans 10km
|
Technika Widoki |
Zimowy atak na Luboń Wlk. Ostatnie dni w mieście to deszcze lub deszcz ze śniegiem, typowai post-listopadowa plucha. W Krakowie śnieg stopniał, nic nie wskazywało, że góra tak nieduża jak bliski nam Luboń będzie w okowach prawdziwej zimy. Południe. Rabka Zaryte - start i meta jednocześnie. Pogoda dopisuje, temperatura -1C, śniegu niewiele. Szybkie przepakowanie, składanie sprzętów i ruszamy w górę białą łąką. Rozkręcamy się bardzo powoli. Przebłyski słońca wprowadzają pozytywną leniwość. Ale prognozy icm-owskie zaczynają się szybko sprawdzać, najpierw pod kordonem chmur tonie Beskid Sądecki, potem w objęciach stalowo-szarych chmur zatapiają się Gorce. Do końca dnia oświetlone w oddali będzie tylko Pasmo Polic. Początek dnem zamarzniętego strumyka przypomina mi jak bardzo zatęskniłem za MTB i górami. Szczekający pod kołami, łamany lód, niemrawie uginający się amor, sprawiają mi dziwną radość. W końcu łapiemy rytm, wznosimy się ramieniem nad Potokiem Śmietankowym kompletnie zasypanym śniegiem, ale fragmenty szlaku zasłonięte rozległymi gałęziami choin nadają się nawet do podjazdu. Wraz ze wzrostem wysokości śniegu jest coraz więcej. Początkowo dwadzieścia cm, ale od wys. mniej więcej 850m npm, śniegu jest już sporo, może nawet powyżej trzydziestu cm. Śnieg w niższych partiach ma zupełnie inną konsystencję(skorupa) niż ten w wyższych partiach(puch). Za moment ślady urywają się i zaczynamy brnąć w zupełnie dziewiczym sniegu. Zaszczyt przecierania trasy przypada mi, ale dochodzę do wniosku, że jeśli pokrywa śniegu przekroczy 50cm oddam pozycję lidera Juniorowi ;) Po chwili na szczęście docieramy do wyjeżdżonej przez skutery drogi Do Potoku. Wycofuje określenie "na szczęście" - śnieg jest ubity, ale tylko pozornie. W praktyce zbyt miękko żeby jechać, a nawet w miarę spokojnie pchać bike. Po każdym kroku następuje ześlizgnięcie nogi o kilka cm. Daje się odczuć, że temperatura spada. Daje sie zauważyć, że słońce zachodzi. Po iluśtam zakrętach pojawia się w końcu sylwetka schroniska, ale wleczemy się konkretnie na tym podmiękłym śniegu na ostatnich metrach. Ruszamy w dół. Szybko dociera do nas, że technicznie popełniliśmy prosty błąd. Ja zupełnie odpuściłem opcję założenia jednej zimówki (Michelin DH Mud), Junior wrzucił co prawda na tył zimowego Wet Screama, ale w tak głębokim, słabo ubitym śniegu przednie Mobstery 2.7" i Intrudery 2.5" zupełnie sobie nie były w stanie poradzić. Płynąc od bandy do bandy i co chwilę wypadając z rytmu pokonujemy może 500m. Pomimo nachylonej ścieżki jedzie się bardzo ciężko. Na rozstaju szlaków decydujemy więc odbić w nieznakowaną "ścieżkę" znaną Juniorowi z tras na butach. Okazuje się, że kopny dziewiczy śnieg jest o wiele lepszy niż pozornie ubity śnieg na zielonym szlaku. Tniemy w dół, chwilami można się rozpędzić. W międzyczasie łapie nas noc. Lampka Juniora na ubiegłorocznych(heh) bateriach ledwie zipie, mój testowy Comet IV daje sobie radę. Zjazd to taniec po śniegu, wpadanie w mini zaspy, lawirowanie po zmrożonych bandach [Junior oczywiście dba o swój image i zalicza dwa dzwony]. Z lasu wypadamy w zupełnych ciemnościach, w oddali rysuja się czarne zarysy Gorców i podświetlony stok narciarski w Zarytem. Gdzieś po drodze natura zmusza do kapitulacji tylnego Intense dh i łapię drugą gumę w tym sezonie (nie zawsze ciśnienie 0.8 atm wystarcza). Około 10km w warunkach zimowych zajęło nam około 3h efektywnego pchania jazdy!
|