Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Beskid Zywiecki

2006-05-11 do 19
Gran Canaria

Uczestnicy
Wojtek, Irena

 

 

 

 

Zwodniczy urok turystycznego Raju

Kierujac sie ciezkimi do pogodzenia wymaganiami piaszczystej plazy, wysokiej temperatury i bliskości gor wybraliśmy na urlop gran canarie. Najpierw dojechaliśmy do leipzig autem a pozniej jakims nocnym samolotem na wyspe. Po interesujących dyskusjach dlaczego nie zostalem poinformowany ze za transport roweru z lotniska trzeba dopłacać itp. ulokowaliśmy się w bungalowie i zaczęliśmy realizowac nasz kompromisowy plan, na który składały się wycieczki rowerowe, plazowanie itp. Z oczywistych względów skoncentruje się w niniejszym opisie na tym pierwszym, bez watpienia kluczowym acz dyskryminowanym punkcie.

Wyspa jest poza nabrzeżem srednio zurbanizowana i turystycznie nie najlepiej przygotowana. Szlakow nie ma tak duzo, a co gorsza sa tragicznie oznakowane (już nie będę przeklinal na polskie oznakowania), czasami na początku szlaku jest tabliczka gdzie prowadzi, sporadycznie sa jakies kopczyki albo jakis ciezki do zidentyfikowania slad farby. Generalnie jednak jezdzi się i chodzi w ciemno, bo z mapa w skali 100tys na skrzyżowaniu 4 drog szanse na wybranie właściwej sa ograniczone (zwłaszcza, ze jak się okazalo mapa kompassu nie zawsze odpowiada rzeczywistości). W zwiazku z tym tak jak z elektronami, można wyznaczac tylko chmure (obszar) gdzie prawdopodobnie wycieczke się skonczy. W zamian za te problemy, czysto przeciez logistyczne, ma się okazje podziwiac bardzo ladne krajobrazy (czesc poludniowa i srodkowa przypomina troche "dziki zachod" a polnocna z kolei oferuje kaniony i gorki zupełnie zielone i z mnóstwem roznych nienaszych roślin).

Rowerowo wycieczki maja z reguly charakter raczej turystyczny niż freeridowy nawet jeżeli lektura przewyższenia wskazywalaby na cos innego. Wycieczki zaczynałem z reguly wysoko na przełęczach z nadzieja ze prawie podjazdow nie będzie, ale zawsze kończyło się licznymi podjazdami, plaskimi kawalkami. Zjazdy przewaznie rozpoczynaly się bardzo ciekawie, czyms na kształt dosc trudnych single traili raz kamiennych, raz plytami, raz z ziemia (i pylem) lub zwirem, ale kończyły się okropnymi drogami szutrowo kamiennymi i dluugim asfaltem. Opony zajechane, a maxxis ma ponadrywane polowe klockow.

Dla bardziej zainteresowanych krotki opis kilku wycieczek.


Wycieczka 1 (Pico de la nieves, Cruz de grande)

Shuttle gdzies na 1700m, podjazd na najwyższy szczyt 1950m, bardzo fajny i dosc trudny zjazd na przelecz 1200m, pozniej kawalek xc po single trialu ale bardzo przyjemny, z 3 teoretycznie możliwych wariantow zjazdu nad morze wybieram jedyny który zauważam w terenie wariant 4 (najwięcej asfaltu i podjazdow). Efekt 48km, ok. 2300m w dol i 700m w gore.


Wycieczka 2 (Cruz de grande)

Chcieliśmy pojechac z free-motion na wycieczke z przewodnikiem wypożyczając jednoczesnie rower dla Ireny. Z braku chetnych jedziemy na inny wariant niż planowany i niestety za wyzsza cene %u2013 trasa pokrywa się z druga czescia wycieczki 1. Irena katuje jakiegos cannondale propheta i będąc motywowana przez dwoch przewodnikow niezle sobie radzi. Jeden z przewodnikow ma nogi dwa razy takie jak ja i jest typowym xc. Mimo to na trudnym kawalku zjazdu jakos powolutku sobie radzi. Drugi jakos normalniej wyglada i jezdzi na rowerze ale z kolei zalicza slidea i efektem tego jest, ze na chwile sami sobie jedziemy do przodu a przewodnicy opatruja rane. Na prostym kawalku zjazdu Irena wykonuje jakies akrobacje lekko defasonując rower i reke (która kolejnego dnia prześwietlamy i która jeszcze kilka dni daje o sobie znac). Bilans: 36km, ok. 500m pod gore i gdzies pomiedzy 1500-1800m w dol oraz. koszulka dla Ireny z dedykacja od przewodnika.


Wycieczka 3 (Lanzarote, Firgas)

Irena wywozi mnie autem na ok. 1600m i podążam sladami na terror. Początek bardzo fajny i widac tez ze rowerowo rozdziewiczony, troche band, malych skokow, sporo krecenia, pare kawałków ze zjazdem po plytach kamiennych. Pozniej tradycyjnie już problemy z nawigacja (i komunikowaniem się z tubylcami, którzy z braku oznaczen szlakow i niedokładnej mapy sa jedynym źródłem informacji) powoduja ze nie znajduje rzekomo najciekawszej czesci szlaku i zaliczam tylko strome 500m zjazdu szutrowka oraz rozliczne kawalki dojazdowe. Efekt może ok. 5km fajnego zjazdu a 30km krecenia, 1800m zjazdu i 900m podjazdu, laduje ok. 10km dalej niż planowałem i mecze się na asfalcie ponad 1h w pelnym słońcu w temp. powyżej 30C.


Wycieczka 4 (Pico de la nieves, Sante bartolomeo)

Autem docieram w okolice najwyższego szczytu i tam zjeżdżam w odwrotna strone niż podczas pierwszej wycieczki. Planowałem zjechac szlakiem idącym prawie prosto w dol, ale okazalo się ze go praktycznie nie ma (zarośnięty), a nawet jakby był to pewnie bylby zbyt stromy. Musze wiec wracac ponad 30min pod gore. Po kilku kilometrach zjazdu szeroka droga przy wietrze który pare razy spowodowal ze zamiast skręcić jechałem prosto, docieram na początek singletraila, ok. 600m trialowej jazdy z przestawianiem kol, wpasowywaniem się w przesmyki skalne i wymyslania przejezdnych lini, fajna zabawa ale na dol docieram padniety. Pozniej ok. 250m podjazdu asfaltem w pelnym słońcu - co 1km musialem stawac w cieniu i odpoczywac. Pod presja czasu  i braku picia (1.7l to za malo) uderzam asfaltem w dol w najblizsza doline schodzaca w strone morza, jest tak goraco, ze zamiast przyjemnego wiatru przy 30-40km/h czuje jakby mnie ktos suszarka traktowal. Pozniej odbijam na dno doliny 1000 palm i po ok. 2h meczenia się po okropnych i meczacych kamulcach i szutrach docieram nad morze. Jako ze licznik mi padl to nie wiem ile zrobiłem km i przewyższenia, ale oceniam ze w dol było ok. 2400m, a dystans ok. 45km.

Wojtek