Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Beskid Zywiecki
2006-10-07
Babia Góra

Trasa
Ochlipow/Lizakowka - (ziel.) (nieb.) - (SLO) - (zolt.) - Babia/Diablak - przeł. Brona - Mała Babia - (ziel.) - (czerw.) - Hala Czarna - (zolt.) - (czarn.) - Zawoja Czatoza

Dystans 28km
Przewyższenie 1250m
Zjazd 1450m

zobacz mapę

Uczestnicy
Adaś, Wojtek, Junior

Technika
Widoki

Na Babiej czai się zmrok

Fleszem z komórki, postawionej na słupie granicznym, oświetlam wnętrze plecaka w poszukiwaniu normalnej lampki rowerowej. Jest już cholernie ciemno na szlaku. Do doliny jeszcze kilka kilometrów a ja ciągle w drodze ze szczytu.

Od trzech godzin. Chłopaki dzwonią, spytać czy u mnie ok, są już na dole. Ok? Nie wiem, rosnący ból ogarnia moje ciało. Kolano spuchniete, ledwie kuśtykam, prawa ręka ledwie może trzymać kierownice. Żebra? Już się przyzwyczaiłem, że każdy krok to świdrujący ból...

...ale cofnijmy się o siedem godzin.

Jest piękny słoneczny dzień, choć niezbyt ciepły. Nadejście października to początek tej magicznej jesiennej pory, kiedy polskie góry są najpiękniejsze. Z takim nastawieniem, pomimo późnej godziny parkujemy w końcu pod leśniczówką na południowym stoku masywu Babiej Góry.

Jak powszechnie wiadomo, wjazd na Diablaka od polskiego parku BPN grozi mandatem do 500zł, korzystając z poprzednich doświadczeń przejeżdżamy na słowacką stronę szeroką drogą. Po kilkudziesięciu minutach zaczynamy wspinać się żółtym szlakiem. Upragnione jesienne widoki tym razem nie zawodza. Gdzieś na południu wyraźnie widać pasmo Niskick Tatr, Małej Fatry z charakterystycznym stożkiem Wielkiego Choća i szytami pasma WIelkiego Krywania.
Trzy godziny mozolnego wspinania, mijającego głownie na gorącej dyskusji o damperach pozycyjnych i poprawnym sposobie ich ustawiania (wszyscy trzej korzystamy w naszych rowerach z dobrodziejstw nowoczesnej techniki).

Pod szczytem daje się odczuć zimno, porywisty wiatr omal nie zrywa nam kasków. Na samym szczycie Babiej licznik Wojtka notuje temperaturę +7 stopni... Ręce nam zamarzają na kość. Delektowanie się niesamowitymi widokami ograniczamy, nie chcemy tu zamarznać na śmierć :)
Ludzi całkiem sporo, choć daleko do tłumów z Krupówek.

Pierwszy odcinek zjazdu zaskakuje mnie i Adasia trudnością. Usypisko wielkich głazów i wijący się po nich niewidoczny szlak nie robi wrażenia tylko na Wojtku. Zakręt po zakręcie, powoli, jakby przecząc grawitacji i ludzkiemu błędnikowi - Wojtek pokonuje całość zjazdu z kamiennego wysypiska. Mina turysty, stojącego obok nas, pokazuje wszystko - szok i niedowierzanie, że taki odcinek da się zjechać. Brawo!
Zaskoczeni nie zdążyliśmy wyjąć aparatu...

Dalej już trochę prościej, nabieramy prędkości, mimo kuriozalnego nagromadzenia kamieni i płyt, z których jakiś szaleniec ułożył graniczny czerwony szlak. Idzie nam nieźle, do przełęczy Brona jeszcze kawałek, przejeżdżamy trudne, strome pasaże, walka na zjeździe nieustannie przypomina taniec nad przepaścią. Strome płyty skalne, bardziej przypominają schody do piekła niż szlak rowerowy, którym zresztą przecieżnie jest.

Ostatni stromy odcinek, lekceważę go, jadę za szybko i tracę kontrolę nad rowerem. Wszystko dzieje się zbyt szybko, by zareagować.
Jeeeeeeeeeeeb!
@^%!@#$#@!%$# .........
Nagle widzę w oczach gwiazdy, ból w klatce paraliżuje. Nie mogę złapać oddechu, duszę się. Dopiero po chwili dochodzę do siebie, podniesiony przez chlopaków. Wygląda na to, że koszmarne OTB z całej siły posłało mnie na kamienne płyty kilka metrów poniżej roweru. Żebra chyba złamane, ręką ledwie ruszam. Kolano mimo ochraniacza stłuczone na marmolade :(

Zaczyna się moja gehenna. Z przełęczy Brona na Małą Babią docieram ledwie niosąc rower na plecach. Zjazd z Małej B. na który tak liczyłem (świetna ścieżka, trudna i wymagająca skupienia ale dająca wiele satysfakcji) pokonuje kuśtykając. Wąska ścieżka i rozmiary kontuzji tylko przeszkadzają w sprowadzaniu roweru. Osiemnastokilowy złom staje się przekleństwem. Idę potem tak przez 3 godziny.

Zmierzcha się, wspólnie ustalamy z Adasiem i Wojtkiem, że zdjeżdżają w dół. Muszą. Za chwilę zapadnie noc.

....

Na Żywieckich rozstajach odbijam w czerwony trawers, na czarnym szlaku z Jałowcowego Garbu mnóstwo zwalonych drzew i regularna zwózka drewna, ostrzegają compadres przez komórkę. Do początku żółtego z Fickowych Rozstajów trochę mi schodzi. Klimat jest przedni, noc na stokach Babiej, w oddali majaczą światełka Zawoji. Szkoda, że rosnący ból niszczy przyjemność tych godzin w ciszy i ciemności gór.

Na żółtym szlaku udaje mi się w końcu wsiąść na rower i trzymając kierownicę głownie w jednej ręce, nabieram prędkości. Odległości się kurczą. Docieram na dół, gdzie czeka juz Adaś w aucie (przejechał szlaban na leśnej drodze, żeby mnie zebrać szybciej ze szlaku!). Gdy pakujemy mój rower na dach, zaczyna się ulewa. Koniec wycieczki, koniec długiego dnia.

Junior

LISTOPADOWY EPILOG
Od czasu wypadu na Babią i mojej gleby (najgorszej od kilku lat) mija miesiąc. Miałem dużo szczęścia, bo zarówno żebra jak i ręka okazały sie nie być złamane. Niemniej cały październik nie jestem w stanie wsiąść na rower. Zostaje mi bierne patrzenie przez okno biurowca, jak słońce ogrzewa jesienne krajobrazy. A potem gaśnie...