2006-11-10 Kudłacze Trasa Dystans 80km Uczestnicy |
Technika Widoki |
Makowskie klimaty (przed)zimowe Po prawie trzech tygodniach od ostatniej trasy, w przypływie desperacji, pomimo lewych prognoz, zdecydowałem się uderzyć w trasę B.Makowski. Niestety sądząc po warunkach i temperaturach w górach, najprawdopodobniej spinającą klamrą tegoroczny sezon górski MTB (przynajmniej jego bezśniegową część). 30km dojazdówki do Myślenic mija jak z bicza strzelił. Biczuje zimny wiatr i temperatura 2C, więc tempo rześkie. Ale niespodziewanie gdzieś tam przed Myślenicami chmury pękają, słońce przebija się, oświetla góry. Nie każda zła prognoza się sprawdza. Chełm można powiedzieć w rozbiórce. Powstaje kolejna nowa trasa narciarska i zielony szlak został w górnej części totalnie rozkopany. Niestety Pasmo Lubomira traci coraz bardziej klimacik, na samym Lubomirze budują obserwatorium astronomiczne, które wygląda jak minimarket. Niestety te "inwestycje" wpisują się w ogólną tendecję budowania wszędzie gdzie się tylko (nie)da nowych ustrojstw - w ostatnim czasie słychać coś było o planach budowy wyciągu na Luboń Wielki (z projektu przewiercenia tej góry chyba zrezygnowano), ostatnio dowiedzieliśmy się, że wycinka na Muńcole przez którą przedzieraliśmy się z bikiem na plecach to przymiarka pod wyciąg, Wierchomla posiada tzw. projekt Siedmiu Dolin z siecią wyciągów pokrywających pół Sądeckiego. Koniec biadolenia, szkoda tylko, że coraz więcej fajnych miejscówek FR/Enduro traci klimat. Znikają powoli dzikie hale, szczyty.. Ale tym razem Makowski pusty, ani żywej duszy, poza autochtonami. Jakby na zaprzeczenie tego co napisałem wyżej. Widok z pod Chełma rozwiewa nadzieje na to, że sezon może utrzyma się przy życiu jescze tydzień, dwa. Gorce przysypane śniegiem, Szczebel prześwituje bielą, Lubomir od wysokości około 800m npm przyprószony śniegiem. Na przełęczy pod Śliwnikiem 0C, mocny wiatr i piękne widoki. Jadę w czterech warstwach ubrań wrzuconych na siebie, w odwodzie pozostaje jeszcze jedna kurtka na kilometry po zachodzie słońca kiedy zrobi się arktycznie. Myśli i odczucia banalne, przyjemnie się jest znów potoczyć po kamieniach po dłuższej przerwie, depnąć w platformy na podjeździe. Zasysam widoczki, niestety dzień się szybko skraca, słońce wisi niziutko nad horyzontem, na Kudłaczach na szczęście robi się chwilowa lampa, temperatura z 1C wskakuje na 12C. Normalnie upał. Ale kiedy słońce schodzi za chmury - sodoma. Z Kudłaczy po delektacji szczytami Wyspowego i zachodniej części Makowskiego ruszam w stronę Uklejny, wilgotno, ślisko, podchwytliwe korzenie, warunki typowo późnojesienne, ale kilka chwil cięcia w dół przypomina jak fajnie jest pocisnąć terenikiem lekki DeHa... Potem pauza w postaci dymania pod Uklejnę, która dłuży mi się jak przemówienia Romka. Uklejna w górnej części zryta oczywiście zwózką (jakie to polskie), ale od przedcięcia dróg zaczyna się zdecydowanie ciekawsza częśc zjazdu. Ostatnio jechałem tędy kilka sezonów temu, zawsze priorytetem był Chełm Dh, zapamiętałem szlak z Uklejny jako mniej ciekawy, ale widocznie nastąpiła jakaś ewolucja i fragmenty szybkich singli wyrzucających z trasy bardziej mi podchodzą. A może tak mi podszedł ten zjazd ze względu na śliskość i możliwość brania zakręcików na poślizgach co przypadło uwielbiam od deszczowej wyprawy na Baranią G. kilka sezonów wstecz. W każdym razie Uklejna całkiem fajna, szkoda, że nie jest dłuższa. Z Myślenic wraca się ciężko, noc, wmordewind, przeszkadzających 5 warstw ubrań, ale koło 18 docieram do bazy. 80km, 5606spalonych kalorii i kilkadziesiąt pięknych widoczków na karcie pamięci mógu - być może aż do wiosny, choć łudzę się, że jeszcze będzie się dało wybić w jakąś trasę. Sebas |