2006-11-16 Magurka Wilkowicka/Gaiki Trasa Dystans 15km Uczestnicy |
Technika Widoki |
Zima anulowana 320 kartka z kalendarza wypadła, PT już drugi tydzień wdraża nowy freeridowy sezon ski w Tatrach, po ubiegłotygodniowym ataku zimy w Beskidach odpuściliśmy sobie złudzenia, że potoczymy się jeszcze suchymi szlakami, nie mówiąc już o krótkich spodenkach przy grzejącym słońcu i +14C. Ale stało się. Zima anulowana. Nara. Po wywiadzie schroniskowym i dowiedzeniu się śnieżno-błotnej breji spływającej ze szczytu Pilska, zdecydowaliśmy się na Beskid Mały i jedną z wyklętych i wykreślonych z naszych map miejscówek - Magurę Wilkowicką, która w sezonie przypomina plac targowy z parkingiem i płatnym WC (to ostatnie to już nawet nie przenośnia!). Ale poza sezonem, połowa listopada, środek tygodnia i Magurka nabiera całkiem ciekawego klimatu.. Uphillujemy pod schronisko bystro, niewiadomo kiedy docieramy na szczyt Magurki, trochę hipnozy widoczkami i czas mija szybko. Klimczok, Skrzyczne, Pilsko, Rysianka straszą błyszczącą bielą na czapach szczytów. Kręcimy jeszcze trochę dalej w kierunku Czupla zobaczyć kilka jesiennych panoramek na Jez.Międzybrodzkie i wschodnią część B.Małego. Subiektywnie moim zdaniem Beskid Mały jest chyba nawet ciekawszy widokowo jesienią, nietypowo pocięty różnokolorowymi barwami, rzeźbę szczytów, dolin, podkreśla jeszcze dodatkowo nisko wiszące nad horyzontem jesienne słońce. Potem powrót i trzy kolejne fragmenty zjazdów, które składają się w naprawdę sytą całość.. Na niebieski szlak z Magurki Wilkowickiej schodzący na Przegibek nie postawiłbym ani złamanego eurocenta. Ale po nabraniu odpowiedniego momentu pędu i skierowaniu wektorów V w dół okazuje się, że te raptem 2000m ma kilka zaje*istych momentów - dawno już nie wpadłem w wilgotny kamieniozłom z kiepską kontrolą Vmax (wtedy kiedy za gardło łapie skurcz) , dawno nie było lekkich slajdów na wąskiej technicznej ścieżce snującej się obok szlaku, a na dokładkę trochę pieca i jest niespodziewanie lepiej niż dobrze. Klajbming na Gaiki znów mija szybko, pogoda żyleta - nadal 14C, słońce i bezchmurne niebo. Grań niestety zmasakrowana 4x4 (link do fotek z koleinami) - amen, nie sądzę, żeby ten szlak powrócił w tym wieku do swojego normalnego stanu - z tego miejsca gratulacje dla nadleśnictwa z okolicy, a winni pewnie będą jak zwykle... bikerzy ;) Na Gaikach odbijamy z trasy i nurkujemy na niebieskim szlaku wijącym się technicznymi serpentynami na stromych północnych stokach. Gaikowym Wężem wracamy z powrotem na górę prawie na zachód słońca (czyli. 15.00... już prawie zapomniałem, że w lecie kończyliśmy czasem trasy zjazdami o 21.00). Czerwony szlak zbiegający w dół do Straconki zaczyna się fatalnie rozjeżdżoną drogą, ale zaraz potem odbija w singiel i robi się ciekawie z uwzglednieniem prawie pełnej gamy asortymentu górskich ścieżek - skoki, uskoki, wiraże, slajdy, kamienne młócki, dynamiczne pasaże wijące się zakrętami między drzewostanem. 3.400metrów naprawdę fajnego zjazdu. Chociaż wiadomo, że wystarczy puścić hamulce i wtedy każdy zjazd jest fajny. W każdym razie lufa przez Groniczki i Czupel (654m) jeszcze bardziej utwierdza nas w tym, że koniec sezonu jak co roku przychodzi za wcześnie, tradycyjnie bylibyśmy chętni przekręcić jeszcze jakiś dodatkowy tysiączek km w terenie. Ale ponoć pogoda ma sie jeszcze chwilę utrzymać, więc kto wie.. (przynajmniej tak twierdzą macherzy od TVN Pogoda, którzy mają ponoć 89% sprawdzalności prognoz, więc liczymy, że nie trafi im się AKURAT TERAZ to 11%* ;) Sebas |