Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Bergson Winter Challenge
2007-01-19 do 21
Mini Bergson Winter Challenge

 

 

 

 


Orkan wieje nad Sudetami

Orkan trząsł w posadach Sudetami. Wieści docierające z Karpacza mówiły o przelatujących nad drogami drzewach wychlastanych z korzeniami z podłogi, a samochód toczył się w kierunku gór z trzema rowerami na dachu w stylu drewnianej łódki targanej sztormem na morzu. Zawodów nie odwołano.

W Karpaczu prąd był tylko w górskich rzekach spadających w dół i oczywiście hotelu Orbis (komuszym towarzyszom to musiało być kiedyś naprawdę nieźle - zdeubekizować! ;) Większa część mieściny od kilkunastu godzin tonęła w mroku, dobrze, że w obowiązkowym wyposażeniu była czołówka (gwizdek do gwizdania też jakby komuś się smutno zrobiło ewentualnie). W końcu nocą ni stąd ni zowąd prąd się pojawił (nie wiem czy to nie zasługa chłopaków z Salomon-Poldim, którzy grzebali coś przy kablach w jednej ze ścian, ściągając izolację w bliżej niesprecyzowanym celu rajdowym).

W sobotę rano przed startem Mini Bergsona pogoda wypięła się du** na meteowróżbitów, zrobiła się prawie jak perfekt ("prawie jak...", bo jednak sobie coś tam powiewało), temperatury mocno na plusie, zapowiadanych ulew niet, a z godziny na godzinę coraz więcej rozpogodzeń, w końcu nawet i przyjemne słońce. Określenie rajd "zimowy" coś nie współgrało z aurą, śnieg widziałem na całej trasie w śladowych ilościach dwukrotnie na grzbiecie Karkonoszy.

W tegorocznym Mini Bergson Winter Challenge przewidziane były dwie trasy - MINI 44km MTB + 20km trekking i MAXI 44km MTB + 20km trekking + 10km narty biegowe. Te ostatnie zostały odwołane z powodu braku śniegu i podmienione na dodatkowe kilka kilometrów trekkingu. Na pokonanie całej trasy organizatorzy wyznaczyli limit 12 godzin, do którego jakoś nie mogłem się ustosunkować z powodu braku formy. Wydawało się wykonalne, ale znając pobieżnie specyfikę rajdów, nawigacyjne historie, nie znając terenu, no i z resztkami formy z ubiegłego roku, wiedziałem że może być bardzo różnie.

Nawigacja od początku szła mi rewelacyjnie, pewnie dlatego zamiast optymalnego wariantu zakładającego 44km na rowerze wykręciło mi się 57km. Tyle potrzebowałem żeby połączyć w jedną całość pięć punktów kontrolnych rozmieszczonych w górach (okolice karkonoskiej P.Okraj + Rudawy Janowickie) i dotrzeć do miejsca przepaku w Karpaczu. Ciekawe czy ktoś przekombinował jeszcze skuteczniej. A szczerze mówiąc nie wiem gdzie nabiłem sobie dodatkowo aż tyle kilometrów, w sumie dłuższy fragment podążałem z/za czeskimi orientalistami z Author Team (wygrali nota bene kat. Mixt na trasie Maxi), wybrali bardzo podobny wariant trasy MTB. W końcu na ostatnich km na dojazdówce do Karpacza wlepili mi z minutę, ale sudecki wmordewind na otwartych przestrzeniach, kółeczeńka 2.7"-2.35" i masa sprzętu na asfalcie zrobiły swoje. Śnieg natomiast wystąpił gościnnie tylko miejscami na Przełęczy Okraj (1046m npm), trochę się go nażarłem na fragmencie zjazdu, poza tym warunki do MTB wypasione.

Generalnie starałem się wybierać opcję jazdy w terenie, bez uciekania na asfalt i okazało się patrząc po międzyczasach w mojej kategorii, że asfaltowe warianty nie zawsze muszą być najszybsze, a taka perełka jak zjazd ze Skalnika czerwonym szlakiem z jakimiś skałkami i klasycznym piecem (55km/h) była warta męk-mąk. Zadymiły się tarcze podczas awaryjnego hamowania przed wiatrołomem aż miło (kilka tych hamowań przed wiatrołomami było, trafiły się na trasie też fragmenty noszenia bike na plecach przez powalone potężne pnie drzew, ale jak na awizowaną wichurę nie było najgorzej). A szybszy choć banalny był zjazd pod Przełęczą Okraj (58.6km/h) w okolice sztolni z PK3.

Po etapie MTB przyszedł czas na trekking - szybki przepak, zmiana butów, dorzucenie zapasów picia i w góry. Ale jakieś 3h później na trekkingu popełniłem dziecinny błąd wybierając ZŁY(bardzo) wariant trasy, nadkładajac zdrowo kilosów. Czasowo kosztowało mnie to 25-30 bezsensownych minut straconych nie na wskutek braku sił czy kryzysu, ale głupiej pomyłki. No, ale taki urok rajdów i za to je...lubię, a poza tym kto się nie myli w rajdach..

Kryzys też zresztą przyszedł, gdzieś na zjeściu krzywo postawiona noga i skurcz uda. A kilka kilosów później w skurcz łydki tej samej nogi i redukcja prędkości przemieszczania się po trasie do jakiś 4-5km/h. W tym zestawieniu najlepsze ekipy docierające na metę biegiem, jak tajfun Paweł Dybek, Irek Waluga, Herci, chłopaki z Poldim wyglądali jakby brali udział w innej grze heh. Oni na metę z ostatnim blaskiem dnia, a ja w nocy jeszcze jedno podejście do schroniska nad Łomniczką na 9 PK, szło, szło, w końcu doszło. 9PK podbity i błogosławione zejście w dół, okazało się, że nawet ze skurczami, wykręconą dwukrotnie kochą dociągnąłem się na 4 miejscu w mojej kategorii. 10h27min tortur. Ale było genialnie.

Zakończenie zawodów kameralne, fajny klimat i to jakże przyjemne uczucie skatowania ciała..

Sebastian