Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


2007-10-07
Kudłoń

Trasa
Lubomierz - asfalt - Rzeki - (żółt.) - Kudłoń - scianka powtorki - (czarn.) - Lubomierz

Dystans 17km
Przewyższenie 1100m

zobacz mapę

Uczestnicy
Rafał, Junior

Technika
Widoki

Mglisty Kudłoń Extreme

Taaaaaaa, tym razem było zdecydowanie po mojemu ....żadnych epickich bzdur, tylko czysta adrenalina, nerwy napięte do granic mozliwości, maksymalne skupienie na walce z własnymi słabościami i parszywmi warunkami pogodowymi ......... no, a przynajmniej coś w ten deseń ;) Ale, po kolei:

Samochód zostawiony na parkingu, przy stacji benzynowej w Lubomierzu, następnie kilka rozkosznych kilometrów dojazdóweczki, jak się pewnie wszyscy domyślają w kierunku odwrotnym niż w dół. Wreszcie wbicie się na żółty szlak, któremu towarzyszy kawałek czystego nieba, dający zupełnie złudną (jak się niebawem okazuje) nadzieję na
poprawę aury.

Podpychanie(nie mylić z podjeżdżaniem), mija w miłej atmosferze i stuprocentowej wilgotności powietrza zatem całkowite "gie" z widoków, z których słynie "żółty" na Kudłoń.

Po dwóch godzinach stajemy, na "czarnym" i odrazu serduszko podchodzi do gardła. Ścianka, która w suchych warunkach nie sprawia trudności Stalowej Chabecie Juniora ani mojej Nornicowatej, tym razem czyni nam niejakie zakłopotanie. Śliskie błoto, śliskie kamienie i korzenie - śliskie też a wszystko razem strome.

Kudłoń, ścianka na czarnym [4.6MB]

Po kilku kurtuazyjnych i zupełnie zamierzonych wyjebkach, podparciach i tym podobnej nędzy udaje się nam zjechać ten kawałek płynnie w całosci. Oczywiscie każda próba to dodatkowe tachanie sprzętu pod górę (Jezu, jaki ja mam ciężki rower!).

Rozbestwieni niełatwym zwycięstwem postanawiamy dokopać ściance raz jeszcze, tym razem wybierając dłuższe ale łagodne i malownicze podejście - dziką scieżką i częścią "żółtego".Po chwili...

Zabawa zaczyna się od nowa, góra idzie gładziudko. W dolnej części nie daje mi spokoju ostry, wąski zakręt ukształtowany w rynnę, ograniczony od strony wewnętrznej wielką kupą mchu. Walka niestety jest nierówna , wynik 5:0. Dwie półki, duża baza kół i skromne umiejętnosći pieczętują moja porażkę. Junior pokazuje klasę - dokonując cudów i wyrywając garsć mchu (Straż Leśna byłaby zachwycona) tylnią przerzutką, pokonuje przyrodę i niżej podpisanego.

Dalsza część szlaku to dla mnie terra incognita , więc bez szaleństw. Są zatem singielki, troszkę kamyczków - ogólnie sielanka nie licząc kropiącego coraz bezczelniej deszczu. Cały czas jednak mam w głowie ostrzeżenie Juniora o "czymś zupełnie innym niż pierwsza ścianka ale śliskim i stromym", hmmmmm , Pytia z delfickiej wyroczni miewała mniej zagadkowe proroctwa.

Zagadkowe "coś" okazało się rynną z kamieniami(ktoś zgadnie z jakimi? tak, z dużymi i śliskimi) dla odmiany stromą. Wjazd - po błotku i wielgaśnych korzeniach - chwała Stwórcy, dość chropowatych(błogosławiony kto wymyślił miękką mieszankę w oponach). Następnie w\w wymienione kamienie a wszystko to zwieńczone płaską skałą, która zaprzyjaźniła się z moim SuperT i w dowód sympatii wygrawerowała na górnej goleni swoje inicjały (na moje oko po chińsku). Nie chcąc być dłużnym pozwoliłem sobie na zaliczenie "przyjaciółki" w wariancie uważanym(nie wiedzieć czemu) za najtrudniejszy.

Dalsza część "czarnego" to kilka (nieulubionych) singielków plus kilka odcinków z ogromną iloscią różnego rodzaju form geologicznych . Od kamiennych płyt przez głazy po rzeki kamienii - normalnie moja własna Valhalla!!!!!!!!!

Wiadomo, wszystko co dobre, szybko się kończy(bo się to szybko zjeżdża?). Jeszcze po drodze mały psikus sprawiony Juniorowi. Dość oględnie opisany dziuro-zeskok, który wyczaiłem na postoju i,od którego zaczął się nasz ostatni etap wycieczki. Junior ignorując moje ostrzeżenie (fakt, dośc nieprecyzyjne - w myśl zasady czego oczy nie widzą tego sercu nie żal), beztrosko wjechał do kamiennego wąwozu w skutek czego dotarły do mnie słowa , których tutaj nie przytoczę , hihihihihihihi, potraktujmy je jako dowód wdzięczności za dostarczone emocje.

Potem juz tylko krowiska-pastwiska , z atrakcjami w postaci zielonkawych placków. Przejazd przez rzekę, opłukanie w niej rowerów i zjazd pod samiuskie auto.

Kierunek Kraków...

RaV