2007-11 Teneryfa Trasa Uczestnicy |
Technika ![]() Widoki ![]() |
W stronę białej góry od przyjazdu na teneryfe pico teida nie dawala mi spokoju. ta biala gora jest widoczna juz z daleka i robi spore wrazenie wyrastajac jakby z samego morza. ubolewajac nad koniecznoscia czestego przebywania na plazy i innych miejscach wysasajacych z czlowieka energie, staralem sie wybadac jak zdobyc teide. w miare szybko jednak zdalem sobie sprawe, ze tutaj skonfrontowany bede z przeszkodami dalece trudniejszymi niz te w maroku - park narodowy, pilnie strzezony, przepustki na wejscie na szczyt i....cos o czym dowiem sie duzo pozniej... wymyslilem wiec plan, zeby uderzyc najtrudniejsza i najmniej uczeszczana sciezka w strone teidy ale zalozyc ze dotre do pico viejo lub tak wysoko jak sie uda dotrzec niepostrzezenie...plan ten nie przewidzial jednak jednej kwesti... zaskakujace jest rowniez, ze podloze doslownie przyczepia sie do roweru - opony z mieszanka 40a po prostu nie nadaja sie do jazdy w tym terenie bo kamienie/zwir przykleja sie do nich, zeby za niedlugo wylatywac w powietrze. w takich warunkach pchanie jest bardzo meczace. przechodzimy przez wielkie polacie wymielonych kamykow pomiedzy ktorymi wije sie waska sciezka - na mysl o zjezdzie od razu sie usmiecham. na razie jednak marzne i opadam z sil. power gel, czekolada, duzo picia nic nie dziala - to nie moj dzien, zbyt ciezki teren i pewnie tez 2000m roznicy poziomow podczas pol godzinnej jazdy autem to mimo aklimatyzacji z maroka zbyt malo. ciekawe tez ze w trudnym terenie latwiej wydaje sie pchac intensa, bo fox40 wybiera pewne nierownosci nawet nie obciazony a z1 jak beton. idziemy jednak do gory, a teren coraz trudniejszy - tak jakby ktos wysypal tysiace ciezarowek zwiru na tatry zachodnie i trzebaby podchodzic osuwajacymi sie piargami w nieskonczonosc. rekompensata jest wylaniajace sie slonce i niepowtarzalne widoki, w tym tencza na tle oceanu i wygladajaych zza chmur dalszych wysp kanaryjskich. orientacyjnie trasa tez jest trudna, bo kopczyki sa malo wyrazne, sporo slepych sciezek a kilka kraterow po drodze nie wypusciloby nas, gdybysmy nieopatrznie zrobili o krok za daleko. na ok 3000m jestem taki slaby, ze co kilkanascie metrow musze odpoczywac. na tej wysokosci gubimy tez szlak i idziemy pionowo do gory wkraczajac w teren dwojkowy z miejscami osniezonymi i oblodzonymi. docieramy na skraj krateru przy pieco viejo. po krotkim odpoczynku dochodzimy pod kolejny wierzcholek w okolicy i tam decydujemy zakonczyc nasza wycieczke - mi brakuje sil, Gosia w swoich tenisowkach i bez kijkow tez nie jest przygotowana na dalsze podejscie. rawdopodobnie na pico viejo nie dotarlismy, choc z mapy wynika, ze i tak szlak omija wierzcholek, a przy szybko psujacej sie pogodzie i chmurach idacych z dolu w szybkim tempie nie mozemy sobie pozwolic na rozkoszowanie sie widokiem i zdobywanie dalszych metrow. teida zupelnie poza zasiegiem jeszcze kilkaset metrow w pionie do gory. stad tez widac, ze gorny odcinek bylby totalnie hardcorowy...Ja zbieram sily a Gosia na chwiejnych nogach juz rozpoczyna zejscie. Foes nie daje takich mozliwosci jak Intense wiec pierwszy tatrzanski odcinek w wiekszosci sprowadzam, pozniej korzystajac z doswiadczenia marokanskiego rozjezdzam strasznie sypkie piargi kanaryjskie. sa bardziej podchwytliwe niz te marokanskie, choc teren znacznie prostszy wiec wiekszy marginem bledu. gora jednak zbyt stroma i podchwytliwa, zeby moc sie puscic i poczuc flow. po drodze kilka hardcorowych odcinkow, ktore czesciowo zmuszaja mnie do kapitulacji, a czesciowo budza zdziwienie ze na 150mm z przodu tez da sie jezdzic trudne miejscowki. jest tak slisko, ze nawet super przyczepny maxxis nie pozwala czesto zrobic piwotow a rower jedzie po azymucie pomiedzy tym gdzie sie go kieruje a tym gdzie sam ma ochote. w polowie drogi zaczynamy mijac podchodzacych turystow patrzacych sie z politowaniem. teren sie wyplaszcza i mozna z wiekszymi predkosciami i kontrolowanymi poslizgami kierowac sie w dol. troche przeszkadzaja kamienie wylatujace spod kol i odklejace sie od opon. odzyskuje troche sil. ponad killometr w pionie zjazdu w wymagajacym terenie z ciaglym widokiem na ocean motywuje. docieramy do pola kamieni na dole, otaczaja juz nas chmury, ktore w miedzy czasie doszly na ta wysokosc z nad oceanu. bardzo dobrze - teraz potrzebujemy niepostrzezenie dostac sie do drogi, uciec z zakazanego miejsca. Gosia jako zwiadowca przeciera szlak, ja ostatecznie skrotem ukradkiem dostaje sie na droge. tam ukrywam rower i pieszo dochodze do auta - udaje sie, parkowcy nas nie zlapali, pico vieja nawet jezeli nie zdobyty to bylismy tuz przy nim. a teida? mimo, ze bardzo kuszaca, to chyba nie warto... nastepnego dnia dowiedzielismy sie, ze kara za jezdzenie po parku to 6000EUR... warto, choc urok urlopowego miejsca nie powinien zwiesc, ze to ciezkie gory - 6 gwiazdek na pewno... Wojtek |