Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


Szwajcaria

2008 czerwiec
Włochy, Szwajcaria

Uczestnicy
Wojtek

Dalco, galeria
Leukerbad, galeria
Glacier de Bossons, galeria
Sentiero 632 , galeria

 


Kręte i najeżone problemami drogi rowerzysty

Relacja z mojego (jak juz po kilku dniach mozna bylo zobaczyc:-) zwariowanego wyjazdu rowerowego.

w poniedzialek z ok 10h opoznieniem wyruszylem do terchowej, dotarlem o 12 w nocy, zameldowalem sie w hoteliku u wylotu doliny. rano pobudka, watpliwe czeskie sniadanie i uderzam w strone gory, ktorej nazwy nigdy sie nie naucze ale cos ala maly rozstucec (dalej zwany malym sztuccem).

na przekor namowom Juniora uderzam zielonym szlakiem oceniajac, ze jest on najlatwiejsza opcja dostania sie na ten sztuciec. rano bloto i mokro, ale pogada szybko sie poprawia. poczatek szlaku turystyczny i malo problemowy, plasko i latwo. za zabudowaniami charakter zdecydowania sie zmienia, waska stroma sciezka, coraz stromsza, coraz wiecej kamieni, serpentyn, wszystko mokre i podchwytliwe. tak ide sobie do ok 1100m gdzie pojawia sie pierwsza naprawde mocna miejscowka (jak sie pozniej okazuje w tym dniu nieprzejezdna - mokro, brak rozjezdzenia, zbyt duze ryzyko jak na samotnego jezdzca. jednak nawet w sprzyjajacych warunkach bedzie tam ciezko). nastepne 100m jeszcze jako tako, ale pozniej ze wzgledu na teren i galezie/drzewa - chwilowy brak przejezdnosci (choc gdyby szlak byl uprzatniety, to moze takie swiry jak Rafal by tam cos powalczyly :-)

no i teraz to co Seba i Juniora pewnie najbardziej interesuje - czy da sie zjechac gore z lancuchami. powiem tak, wydaje mi sie, ze nikt z nas w terenie czegos takiego jeszcze nie jezdzil ale nie wyglada to abstrakcyjnie - na pewno mega kapcie, zbroja, super warunki (teraz bylo jeszcze wilgotno). wydaje sie, ze jest przy lancuchach jedna linia, a dodatkowo moznaby skorzystac z hakow i sprobowac dla bezpieczenstwa sie zaasekurowac. mijesce jest najezone skalami ale na dole dobrze zabezpieczone (to informacja cenna dla Rafala, ktoryby pewnie przejechal wszystko wierzchem :-)
zjazd od 1100m bardzo przyjemny, trudny ale bez ekscesow i dosyc plynny nawet jezeli jest mokro i trzeba uwazac na korzeniach itp;-)

o 12 juz bylem na dole i wyruszylem w strona lago di garda. dotarlem wieczorem. kolejnego dnia rano uderzylem do vesio w strone dalco. zlozylem rower, przejechalem 2km i kapec na tyle na intensie na podjezdzie. chce zmienic detke, a tu pompka przestala dzialac. po 30minutach pompowania udalo sie. po 2km kapec - pompka juz zupelnie odmawia posluszenstwa, jechac na dalco bez zapasu bez sensu. 3km z buta w dol. na szczescie jakis nowo otwarty warsztacik. rozbieramy kolo - sprawdzam po raz trzeci czy nic nie siedzi w oponie - czysta. detki przebite w dwoch roznych miejscach w tym jedna zupelnie z boku! kupuje dwie detki i troche juz wymeczony wracam do walki. po 1h jestem w miejscu gdzie zlapalem drugiego kapcia i...
zaczyna padac deszcz.... i zaczyna grzmiec... jade dalej. spotykam kolesia ktory tez zmienia detke i  jade dalej - deszcza pada coraz mocniej. docieram na poczatek zjazdu, grzmi coraz bardziej... zjazd czesciowo grania, ciekawe jak to bedzie jak burza przyjdzie blizej... poczatek - bardzo waski, dosc prosty, ale po deszczu korzenie sa podchwytliwe. niby rozgrzewka ale duzo podejsc i sam czujny zjazd w takich warunkach daja sie troche we znaki. dojezdzam na (jakby to niektore osoby powiedzialy) romantyczna polanke z konmi, ostatnie podejscie i dolina dalco bierze mnie w swoje objecia.

pierwsze zakrety bardzo strome i sliskie, bo caly czas pada deszcz. tylko w dolomitach ciasne serpentyny, kamienie, zwirowiska, glazowiska i stromizna tak bez problemowo wystepuja jednoczesnie. niby trudnosci znaczne, ale to tylko rozgrzewka. najniebezpieczniejsze miejsce i jedno z trudniejszych to wawoz (z ktorym kiedys slabo szla nam walka z Sebastianem), konczacy sie z jednej strony przepascia, i przy ktorym trzeba skrecic o 90stopni, pozniej zaraz stroma rynna i chwile oddechu - nie przejezdzam czysto, bo w obecnej sytuacji wybieram troche za ciasna linie, ale generalnie zaliczone, pozniej miejsce gdzie pasuje - trawers po wyrzucajacych skalkach, ociekajacych woda - na sucho na pewno tak.

pozniej mniej spektakularnie, ale co po chwile 6*, ekspozycja, podchwytliwe i naprawde trudne miejsca - szkoda, ze nie jest sucho, bo byloby wiecej plynnosci w jezdzie i mniej ryzyka. widoki niepowtarzalne a deszcz daje niezly klimacik. naprawde wymeczony docieram do wawozu, sadzilem ze tu juz latwo, ale jeszcze kilka trudnych miejscowek z ktorych nawet 1-2 odpuszczam (na sucho mysle, ze do przejechania).
jestem na dole - przestaje padac deszcz, bez strat na ciele, ale tylna tarcza do wyrzucenia - nie zaluje, wpasowywanie sie w tunele kamienne jadac po mokrych i stromych plytach, piwoty zebraly swoj trybut.

Dalco to zjazd, ktory kazdy FRirajdowiec powinien zaliczyc...
 
jutro w strone jeziora Como...

Wojtek