Reaktywacja
...ty jesteś jak zdrowie.
Ile cię trzeba cenić, ten tylko się dowie,
Kto cię stracił. Dziś piękność twą w całej ozdobie
Widzę i opisuję...
Adam Mickiewicz
"Pan Tadeusz: Inwokacja"
Cztery miesiące. Tyle potrzebowałem czasu, żeby znów wsiąść na rower
po glebie zakończonej złamaniem pięty i masakrą stawu skokowego. Nikt,
kto nie doznał podobnej długotrwałej kontuzji nie będzie wiedział co
to za uczucie - "wrócić". Ciężko opisać, co się czuje, kiedy po 120
dniach przerwy pęd wiatru znów rozwiewa bluzę a dwa koła płyną po
ścieżce w lesie z zawrotną prędkością. Dopiero wtedy można w pełni
docenić taką chwilę. Zwyczajną i niezwyczajną zarazem.
Dzisiejszy krótki wypad na rower jest na pewno kamieniem milowym w
moim powrocie do zdrowia. Jedynym z tych jaśniejszych dni podczas
długotrwałej rehabilitacji - równie ważnym jak zdjęcie gipsu (po 6
tygodniach od złamania), pierwsza jazda autem (po 2 miesiącach) i
pierwszy dzień bez kul (2.5 miesiącach).
Dzisiejszy dzień to zastrzyk tak bardzo potrzebnej nadziei, promyk
optymizmu. Przyda się w kolejnych tygodniach kontynuacji rehabu,
niepowodzeń, wyrzeczeń, załamań, zwątpień i bólu.
A zaczęło się niewinnie - od przejażdżki po parkingu na tyłach Secesji
(po odebraniu roweru z serwisu). Ciało niby wiedziało co ma robić, ale
prawa noga nie była wcale przygotowana na te wszystkie atrakcje :-)
Plan pierwszej od 4 miesięcy przejażdżki zakładał wspięcie się
asfaltowym podjazdem na Rokadową i powrót asfaltem do domu. Taki
"body&bike check-in". Ale plan się zmienil. Nie wiem, czy to przez
piękne jesienne słońce, towarzystwo Sebasa czy inne okoliczności
łagodzące. Z Rokadowej - początkowo - zgodnie z planem skierowaliśmy
się szybkim zjazdem w stronę osiedla, ale nim się spostrzegliśmy,
gnaliśmy we dwóch łąką w dół bez opamiętania ;-)
W ten sposób wylądowaliśmy w lesie QR2N, dając się uwieść (uwieźć?)
jego wspaniałym, gładkim ściezkom (ale nie hopkom!). Było dość ślisko,
pod zółtymi liśćmi typowa jesienna ślizgawka z błota. Na szczęście resztki rozsądku we mnie hamowały rower do przyzwoitej prędkości i po
godzinie cało wróciliśmy na osiedle.
Nie wiem, kiedy "prawdziwy" powrót - powrót na kręte górskie szlaki,
ścianki, hopy, dropy i gapy. Ale czuję, że już jest blisko!
Junior |