Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


2009-06-20
Hiszpania

Trasa
Pradollano - Las Posiciones (droga na Velete) - Pradollano

Uczestnicy
Gosia, Klaudek, Wojtek

 

 

Technika
Widoki

W Cieniu Trzytysięczników

Tym razem w trzyosobowym składzie uciekliśmy przed planowanym plażowaniem i spokojnie, około południa wybraliśmy się na wycieczkę w stronę najwyższych szczytów Sierra Nevada. Znad morza wyjechaliśmy autem na wysokość 2500 m n.p.m. Mimo, że asfaltowa droga (najwyżej położona w Europie) prowadzi dalej, prawie na sam szczyt Valeta (3398 m), to została jednak na tej wysokości zamknięta dla ruchu publicznego. Można przejechać nią rowerkiem, co też kilku kolarzy przy nas uczyniło. Klaudek patrzył ze zdziwieniem, że ktoś jednak podjeżdża szybciej niż on.

Startujemy z Pradollano - jedynego kurortu narciarskiego w Sierra Nevada. Jadąc tu mieliśmy nadzieję, że któryś z jego 20 wyciągów będzie działał i wciągnie nas na górę (stacja górna leży na około 3300 m), ale niestety sezon zimowy już się skończył, a letni nie zaczął, właściwie to chyba nigdy się tu nie zaczyna dla wyciągów. Uliczki Pradollano ze swoimi licznymi pięciogwiazdkowymi hotelami wydały nam się paradoksalnie dość zaniedbane i całkowicie opuszczone. Nie przekonali się jeszcze do wyciągowej turystyki letniej.

Ledwo rozpoczęliśmy naszą pieszo-rowerową wycieczkę i już na samym dole napotkaliśmy nawiedzonego turystę, który łamanym angielskim starał się nam wyperswadować jazdę rowerem po szlaku, bo to przecież zabronione w Parku Narodowym. Tylko że jedynymi przyrodniczymi obiektami, które można było chronić w tym miejscu, były kamienie i żwir. Stwierdziliśmy, że następnym razem nie przyznajemy się do znajomości angielskiego. Wojtek od razu w zaparte odpowiadał kolesiowi po niemiecku.

Ścieżka którą podchodziliśmy była dość przyjazna. Można było potraktować ją czasami jako dróżkę na przyjemny spacerek. Co jakiś czas uparcie przecinała ją najwyższa droga trawersująca zbocza Valety. Wzdłuż szlaku, a zdarzało się, że i na nim, rozciągały się potężne płaty śniegu. Krajobraz przypominał bardziej kamienistą pustynię, do tego z polami śnieżnymi. Będąc w czerwcu w Hiszpanii udało się nam pozjeżdżać/pochodzić po śniegu. Przez całą wycieczką towarzyszył nam krajobraz z pięknymi widoczkami na najwyższe szczyty SN, ale mimo tak dużej wysokości nie było jednak widać morza skrytego za górami, co jak się domyślacie, powodowało duży niepokój u Klaudka i Wojtka – zaciętych plażowiczów. Widoki ubarwiały jeszcze bardzo ciekawe kompozycje z chmur, przypominające kształtem sękacze. Czasami nawet odwracały uwagę chłopaków od krętych, wąskich singletraili i gąszcza ścieżek, z których trzeba było wybrać tą najciekawszą.

Cały czas mieliśmy przed sobą szczyt Valety, który w odróżnieniu od najwyższego Mulhacena już z daleka jest rozpoznawalny, dzięki swojemu charakterystycznemu kształtowi prostokątnego trójkąta. Niestety nie starczyło nam czasu, aby się na niego wdrapać. Gosia z Wojtkiem dotarli do wysokości ok. 3050 m, Klaudek uparcie wspinał się dalej, aż zauważył kozice, które wyrwały go z amoku uphillowca. Zjazd wbrew pozorom bardzo przyjemny, z większymi prędkościami po singletrailach, bez dużych trudności ale wymagający sporej koncentracji. Ścieżka mimo że prowadziła otwartym grzbietem, uparcie tropiła węża. Na zjeździe odbyła się próba kamerowania w wykonaniu rozwijającego się profesjonalisty i montażysty, który wycinał i wycinał kadry skoncentrowane na niebie lub ziemi.

Dobrze byłoby mieć taką miejscówkę treningową koło Krakowa albo Warszawy. No i trochę szkoda, że zabrakło czasu na uderzenie na grań 3-tysięczników, która na pewno byłaby w dużej mierze przejezdna, a była już tak na wyciągniecie ręki (optymistyczna opinia Wojtka). Jest pretekst, żeby wrócić do Sierry i zrobić grań 3-tysięczników, kończąc zjazd na małym stromym 2-tysięczniku, o wypadzie na który jeszcze będziemy pisali.

Gosia & Wojtek