Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


2010.03.09/10
Meksyk

Trasa
Altzomoni - La Joya - Portillo de la Guglia - Portillo de los Pies - Grupo de los Cien Hut - Las Rodillas (Iztaccíhuatl)

Uczestnicy
Klaudek, Wojtek

 

 

Technika
Widoki

Zawiani

Nie doczekawszy się zniknięcia śniegu podejmujemy próbę ataku na główny cel wyprawy – wulkan Iztaccíhuatl (5230 m). Nieoceniony Carlos podrzuca nas do schroniska Altzomoni na 4000m. Następnego dnia robimy wyjście rozeznawczo-aklimatyzacyjne. Przy okazji wnosimy rowery na wysokość 4700m w pobliże schronu Los Cien Hut. Niestety najwyższy punkt osiągnięty z rowerami będzie tylko o 50 m wyżej. Spora część szlaku wciąż jest pod śniegiem, ale to nie miał być nasz jedyny problem.

Kolejnego dnia planujemy dotrzeć pieszo na szczyt i obejrzeć teren powyżej Cien Hut. Wychodzimy przed świtem, jesteśmy zaaklimatyzowani i trzymamy dobre tempo. Jednak na przełęczy Portillo de los Pies czeka nas niemiła niespodzianka – huraganowy wiatr ścina nas z nóg i zasypuje piachem oczy. Marzenie o Piersiach Izty rozwiewa się.

Według legendy Izta to indiańska księżniczka. Faktycznie przy pewnej dozie wyobraźni (lub środków odurzających) można rzec, że wulkan ma kształt leżącej kobiety. Dlatego też poszczególne formacje skalne noszą adekwatne nazwy. Najwyższy punkt to oczywiście Piersi. Odrębne szczyty na przeciwległych krańcach góry to Stopy i Głowa.

Przebijając się przez niewidzialną ścianę wiatru, udaje nam się wdrapać jedynie na Kolana meksykańskiej "księżniczki". Przy czym pod koniec pełznęliśmy już na własnych kolanach. Zamiar podciągnięcia rowerów wyżej zostaje wywiany nam skutecznie z głowy. Zresztą Kolana to najstromszy fragment szlaku i byłby słabo zjeżdżalny nawet w idealnych warunkach.

Rozpoczynamy „zjazd”. Najpierw wiatr przestawia rower po kilkadziesiąt centymetrów na boki. Jazda nabiera pijackiego stylu. Potem drogę zagradzają pola śnieżne. Po dotarciu do końca śniegu możemy zacząć bardziej płynny zjazd, tylko że go już niewiele zostało. Okazuje się jednak wystarczająco ciekawy, abyśmy się solidnie zabawili i zarazem wykończyli. Pierwsza sekcja jest dość stroma i pełna sypkich kamieni. Uskuteczniamy na niej slalom między skałami i kępami traw. Druga sekcja wiedzie słabo nachyloną twardą ścieżką, na której co po chwila pojawiają się wymagające przeszkody z głazów. Walka z terenem pochłania nas do tego stopnia, że zapominamy o goryczy porażki.

Na koniec romansu z Iztą czeka nas jeszcze heavyDH – zjazd z pełnym ekwipunkiem ze schroniska do miasteczka San Nicolas (czyt. Święty Mikołaj), leżącego u podnóża wulkanu. Przed nami ok. 1500 m przewyższenia i ponad 20 km szutrówki. Po założeniu plecaka zawieszenie w rowerze klęka i słabo sobie radzi z nierównościami, ale nie odpuszczamy i wyprzedzamy kolejne terenówki.

Klaud