Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret


2010.09.03
Ötztaler Alpen (Austria, Włochy)

Trasa
Shröfwand (2810 m) - szlak nr 18

Uczestnicy
Tolek

 

 


Technika
Widoki

Tolo Solo vol.2

2010.09.03 Shröfwand

Trzeciego, ostatniego dnia nie byłem do końca pewny czy wybrać szlak „18” na Shröfwand, czy „23” na Sardut Spitze. Moje wątpliwości szybko rozwiał właściciel mieszkania u którego gościłem. Stwierdził, że podejście na Shröfwand nie jest najlepszym rozwianiem dla rowerzysty ze względu na niesprzyjające nachylenie i lepiej wybrać Sardut Spitze (po prostu inaczej rozumiał pojęcie mountain biking).

Podejście na początku bardzo przyjemne po szerokiej, szutrowej drodze. Niestety nie zawsze wszystko może być proste i oczywiste. Nie mogłem znaleźć odbicia na szlak. Po podejściu ok. 200-250 m w pionie zawracam gdyż z mapy odczytuję coś zupełnie innego niż jest w rzeczywistości.
Szukając odbicia spotykam turystów i pytam o drogę, troszeczkę kpiąc z mojego „wyglądu”: koleś w dziwnych okularach, z rowerem i uzbrojeniem jak „rycerz” szukający górskiego szlaku, WTF? Mimo to wskazują mi właściwą drogę i ruszam dalej.

Dochodzę do „Gfalhof”, którego wcześniej nie mogłem znaleźć i odbijam na właściwy szlak. Podejście idzie szybko i przyjemnie, szlak jest stosunkowo stromy, ale nie bardzo trudny przez co szybko zdobywam wysokość – co nie ukrywając mnie cieszyło gdyż wieczorem miałem jechać po Wojtka i nie miałem wiele czasu. Tempo w tym dniu miałem wyjątkowo dobre, uwzględniając stosunkowo długą wycieczkę poprzedniego dnia, jednak nie ukrywam, że byłem mocno zmotywowany. Szybko znalazłem się na wysokości 2500 m. Wyżej szlak zmienił swoje oblicze i zaczął bardzo zawijać, co nie wątpliwie miało swoje atuty (ogromna ilość bardzo ciekawych agrafek), jednak znacznie zaczęło wydłużać podejście co wiązało się z ryzykiem nie punktualnego odebrania Wojtka. Chwila zawahania. Zjeżdżać? Czy wyjść na Szczyt? Ambicja górą – wyszedłem na szczyt.

Szczyt to jedno wielkie głazowisko, po którym musiałem się wspinać czyli klapa ze zjazdu, ale to jedyne 30m w pionie. Reszta z 2810m na 1650m – praktycznie cała przejezdna, oprócz krótkich podejść gdzie byłem zmuszony prowadzić mojego współpiechura. Co do samego szlaku nie był bardzo skomplikowany. Ogromna ilość agrafek, dwa trudniejsze, stromsze momenty po luźnych kamieniach, ale bez konieczności cyklotrialowych. A generalizując, szlak to płynny singletrail z zapierającymi dech w piersiach widokami. Pierwszy raz przeżyłem także jazdę w tak ogromnej przestrzeni, nie myślałem że może wywrzeć to taki wpływ na jazdę (bardziej uczucie w czasie jazdy). Jedyny problem to nieustępliwa ekspozycja, ale coś za coś. Odpuściłem chyba 2-3 agrafki, ze względu na bezpieczeństwo i małą ilość czasu jaką mogłem poświęci na powtórki etc. Świetne było także to, że zjechałem praktycznie bezpośrednio do mieszkania z samego szczytu.

Mimo, że nie udało mi się zrealizować zamierzonego planu (zjazd z Kreuz Spitze) cały trip był bardzo udany. Zjechałem dwie bardzo dobre trasy, nie musząc nigdzie daleko dojeżdżać do szlaku, a jedynie podchodzić asfaltem ok. 100-200 m w pionie – prawie nic. Przyszłych eksploratorów mogę jedynie zachęcić do odwiedzenia Ötztaler Alpen – mają ogromny potencjał rowerowy. Zjeżdżając z maksymalnej wysokości 2810m ujrzałem jedynie namiastkę możliwości jakie oferują Alpi Venoste zważając że wyżej musi być jeszcze ciekawiej i trudniej.

Jeszcze trochę statystyki z ostatniego dnia. O godzinie 10 zacząłem wycieczkę (z 1600 m na 2800 m npm), o 14:30 zacząłem zjazd, prosto licząc ok. 1,2 km w pionie, a o 18:15 byłem już w Rovereto, które jest oddalone od Vernago o 140 km. Tam czekał na mnie Wojtek, z którym zamierzałem 2 dni pojeździć nad kultowym Lago di Garda - oczywiście spokojnie, bo przecież byłem już zmęczony po 3 dniach jazdy…

Tolek

PS. Zdjęcia niestety bardziej widokowo-krajobrazowe aniżeli rowerowe