Oxygenium.pl

Strefa Outdooru

Outdoor Adventure

Trzy Żywioły Outdooru

Frower Power

Dwukołowe lewitacje

Skala Trudności G3R



Sporty przestrzenne


Nurkowanie
Zakrzówek


Trail Marathon
Mogielica


Snowboard
Kasprowy


Snowboard
Tatry Zach. SKvs.PL


Adventure Racing
Rajd 360 - Beskid Śląski


Winter Treking
Tatry Zachodnie


Trailrunning
Tatry Zachodnie SK


Treking
Góra Cyc - Góry Atbaj


Nurkowanie | Freediving
Morze Czerwone


Treking
Gebel St Katrin - Synaj


Wyprawa wspinaczkowa
Pakistan 2008


G3R Wallpapers
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Tapety pulpitu



Panoramy
Stoh - panorama by Wojtek 'Failo' Zdebski
Zobacz galerie górskich panoram



Panoramy 360°
Szymoszkowa FR
Big Berta
| Kładki



Filmiki
(kliknij prawym i użyj funkcji "Zapisz element docelowy jako...")

2008-00-30
Vlk. Choc [24.3MB]
2008-00-30
Szczebel [6.6MB]


Top Secret

2011.08.08-13
Alpy (Włochy, Austria, Szwajcaria)

Trasy
Lago di Garda, Monte Baldo - szlak nr 2 P3/3, nr 7 P4+/6, nr 659 P2/3, nr 9 P3/4
Lago di Garda, Monte Vignola - szlak nr 687 P3/4
Bolzano - szlak Kohlern 4 P4+/5+
Serfaus, Mattekopf - Frommestrail P2+/4-
Serfaus, Oberer Sattelkopf - szlak nr 11 P 4+/6*, nr 8 P2+/3
Serfaus, Furgler - szlak Vertridersów P5+/6*
Samnaun, Piz Munschuns - szlak ze szczytu P4-/4+, szlak pod wyciągiem P4/6-

Uczestnicy
Tolek, Wojtek


3 kraje, 2 riderów, 1 cel - alpejski freeride

Na początku sierpnia Tolek z Wojtkiem umówili się na kilkudniowy sparing w Alpach. Tych dwóch miłośników technicznej jazdy, nie odpuszczających nawet największym kamieniom, nie zamierzało zadowolić się w pełni przejezdnymi szlakami. Swoje poszukiwania freeride'owych wyzwań opisali w zwięzłej i krótkiej (jak sami twierdzą) relacji. Poczytajcie, co ich spotkało pomiędzy 8 a 13 sierpnia.

07.08.2011 dzień "zero"

Adrenalina zaczęła się już po drodze w Alpy, mandat i 6 punktów karnych w miejscu oddalonym 30km od punktu wyjazdu. Następnie hamowanie z ABSem na oko 30cm od poprzedzającego samochodu. Później dyskusje - co robić skoro pada deszcz w Połowie Europy. I tak podjęliśmy szereg decyzji, które zaowocowały sześciodniową jazdą.


08.08.2011 dzień 1. Monte Baldo

Niby Gardy nie miało być, ale pogoda zmusiła nas jednak do ucieczki na południe. Niestety na miejscu okazało się, że deszcz i tutaj zawitał, wiec jazda stanęła pod znakiem zapytania. W pewnym momencie praktycznie zrezygnowaliśmy z jazdy po tym, jak wyjechaliśmy kolejką w Malcesine na grań Monte Baldo, a tam straszna ulewa. Na szczęście zaryzykowaliśmy i zostaliśmy wynagrodzeni, bo niżej pogoda była piękna.

Tym razem darowaliśmy sobie tachanie żelastwa granią i wybraliśmy trawersującą "2", która poprzez mokre i śliskie kamienie oraz drewniane belki nie była taka banalna, ocena to P3/3. Następnie wbiliśmy się w "7", którą jechaliśmy w zeszłym roku i pamiętaliśmy ją jako ciekawą. Dodatkowo było kilka miejsc, którym rok temu nie daliśmy radę. Szlak jak w zeszłym roku świetny single, z wąskimi agrafkami, ściankami i agrafko-ściankami w tym jedna P6. Przeszkodę o poziomie P6 przejechał jedynie Wojtek, ale jak na miesiąc od powrotu do jazdy byłem bardzo zadowolony z moich wypocin. Szlak o poziomie P4+/6.

Dalej mieliśmy kontynuować "1", ale było już późno i nie chcąc ryzykować (wg Mosera bardzo trudny szlak) wybraliśmy szybki i mało ciekawy "659", którym jechaliśmy również w zeszłym roku (P2/3) i „9” (P3/4), prowadzącą wzdłuż wyschniętej rzeki do Cassone, gdzie mieliśmy zaparkowany samochód.


09.08.2011 dzień 2. Monte Vignola

Kolejnego dnia zrezygnowaliśmy z wyciągów i wykorzystaliśmy miejsce położenia naszego noclegu (Brentonico) wybierając się na wycieczkę z długim asfaltowym podjazdem. Po żmudnym podjeździe w końcu dojechaliśmy do ciekawie wyglądającego na mapie szlaku "687" znajdującego się w okolicach Monte Vignola. Około godziny straciliśmy na znalezienie naszego sentiero. Po przeszukaniu wszystkich możliwych opcji nareszcie szlak się znalazł, niestety okazało się, że jest zaniedbany i (co dało się zauważyć) rzadko uczęszczany. Jedynym plusem było, że szlak składał się z licznych agrafek, jednak ten fenomen nad Gardą to nic specjalnego. Po zjeździe trochę byliśmy wkurzeni i czuliśmy niedosyt mając ciągle w podświadomości, że musimy jeszcze wracać pociągiem, a co najgorsze podjeżdżać asfaltem do Brentonico.

Mimo niesprzyjających zdarzeń, nie narzekaliśmy (no tylko trochę), bo w Polszy takich zjazdów nie ma. Po powrocie pociągiem, czekał na nas jeszcze uphill, ale po drodze złapał nas deszcz. Jednak dzięki uprzejmości pewnego Włocha, dotarłem stopem do Brentonico po samochód by następnie zjechać po Wojtka. Aale w życiu nie ma nic za darmo, bo w aucie miłego Włocha zostawiłem telefon. Tak zakończyliśmy dzień pełen nieprzyjemnych zdarzeń. Szlak "687" wg nas miał trudność P3/4, ale był to jedyny dzień, w którym przejechaliśmy czysto wszystkie przeszkody. Wieczorem zwiedzaliśmy okolice w poszukiwaniu uprzejmego Włocha i. mojego telefonu - niestety bezskutecznie.


10.08.2011 dzień 3. Bolzano

Trzeciego dnia zdecydowaliśmy, że jedziemy w końcu do Austrii. Jednak, żeby nie tracić dnia postanowiliśmy zaliczyć jakiś zjaździk "po drodze". W niemieckim "Freeride" znaleźliśmy ciekawą trasę o nazwie Kohlern 4 w Bolzano (Południowy Tyrol), na którą dostaliśmy się najstarszą kolejką świata. Po poprzednim dniu, tym razem zjazd okazał się strzałem w dziesiątkę. Trasa weryfikowała wszystkie umiejętności freeridera. Zjazd można nieoficjalnie podzielić na dwie części, w pierwszej można było znaleźć dropy, gapy, krótkiego NS-a, sporo skoczni i naturalne bandy. Druga część to normalny szlak, który nas zaskoczył, ponieważ na początku oprócz ww. przeszkód trasa była prosta, aż tu nagle szlak zmienił swoje oblicze i stał się znacznie węższy, miejscami stromy, ilość przeszkód znacznie wzrosła, zanadto trafiliśmy na przeszkody typu: bardzo strome schody z ekspozycją, ścianki i bardzo wąskie agrafki na sypkim.

Na nasze (nie)szczęście szlak wykazywał tendencję progresywną, gdyż sama końcówka dochodząca do głównej drogi była tak stroma, że nawet Wojtek ją odpuścił, więc niech Ci, którzy widzieli co ten "niepozorny turysta" robi na stromych stokach, wyobrażą sobie, co tam musiało być. Ale! Znalazłem zdjęcia w necie potwierdzające, że ten moment jest przejezdny, także myślę, że Wojtek tam jeszcze wróci. Prawdę pisząc jest do czego, bo każdy freerider znajdzie na Kohlern 4 coś dla siebie. Piękna, ale trudna trasa (nasza wycena P4+/5+).


11.08.2011 dzień 4. Mattekopf & Oberer Sattelkopf

Po Bolzano "w ogóle nie zmęczeni" szczęśliwie dotarliśmy do Serfaus. Miejscowości wysoko położonej w górach z licznymi wyciągami. 4 dnia mieliśmy odpoczywać, ale w trakcie "odpoczynku" wykręciliśmy ok. 3000 m przewyższenia. W ramach chilloutu i relaksu zrobiliśmy dwie trasy, pierwszą z Mattekopf tzw. Frommestrail. Z początku trasa zupełnie nieciekawa, później zmieniła się w płynną ścieżkę po korzeniach i kamieniach. Trudna nie była (wg nas P2+/4-) ale na pewno flow i radość z jazdy gwarantowana. Trasa co chwile przepinała się w nowe ścieżki, ale dzięki doczepieniu się pod lokalnego przewodnika rowerowego udało nam się zjechać ją w całości (kończy się w Ladis) bez konieczności wydawania dodatkowych ojro.

Popołudniu po raz kolejny wyjechaliśmy kolejką i wyszliśmy na Oberer Sattelkopf. Ze szczytu początkowo prowadził szlak "11" o trudności P4+/6*, który nie był już tak prosty. Było wiele noszenia i parę momentów P6. Jakby tego było mało Tolek pogrążył mnie na mega trudnej agrafce stosując tajemne sztuczki podpatrzone od Niemców. Następnie przepieliśmy się w prosty szlak "8" (wycena P2+/3), prowadzący przez łąki i las do Serfaus, zaraz pod naszą kwaterę.


12.08.2011 dzień 5. Furgler

Tego dnia planowaliśmy zrobić gwóźdź programu naszego wypadu: Furglera 3004 m n.p.m. W poprzedni dzień zregenerowaliśmy część sił w saunie, jednak w moim przypadku zostało ich zbyt mało zregenerowanych. Naszą inspiracją wspięcia się na Furglera był artykuł Vertridersów we "Freeride" opisujący ich pobyt w Serfaus, w tym m.in. zjazd z Furglera. Podjazd ułatwił nam wyciąg wyjeżdżający na Lazidkopf, jednak dalszą część musieliśmy pokonać o własnych siłach w trudnym wysokogórskim terenie, z rowerami na plecach przez większość czasu.

Gdy zaczęliśmy zjazd, ja nie przyzwyczajony do tak wysokogórskiego krajobrazu (mój pierwszy trzytysięcznik) i mega ekspozycji zostałem praktycznie sparaliżowany. W wielu miejscach pozostało mi jedynie oglądać jak Wojtek tuż nad przepaścią zjeżdża pionową kamienną ścianę, zmieniając następnie kierunek jazdy o 90 stopni. Jazda po bardzo stromych zawijasach na sypki, czy ścianki gdzie perspektywa wylotu z trasy kończyła się na stromym gołoborzu. Zdecydowanie nie jechałem wcześniej po trudniejszym szlaku. Wojtek zjechał ok. 70% trasy, ja może zaliczyłem marne 40%.

Była to duża nauka pokory, jednak nie zniechęciłem się i był to jedynie katalizator by nadal ćwiczyć i eksplorować coraz trudniejsze miejsca. Do tego wycieczka uświadomiła nam na jakim poziomie jeździ się w krajach niemieckojęzycznych, gdyż z artykułu wynikało, że Vertsi większość zjechali. Była to niesamowita lekcja, jazda w wysokich górach i możliwość jazdy w terenie, gdzie nie jedna czy dwie przeszkody wykazują poziom P5, tylko cały szlak. W takich miejscach nie ma możliwości pomyłki, trzeba jechać bardzo pewnie, mimo że obciążenie psychiczne jest bardzo duże. Na każdym kroku walczysz z samym sobą. Każda pomyłka kończyć się strasznym potłuczeniem, złamaniem, a w niektórych miejscach nawet śmiercią gdy spadniesz w przepaść. Na takich singletrailach jest tylko jedna szansa. Zasłużona wycena P5+/6*.


13.08.2011 dzień 6. Piz Munschuns

Ostatniego dnia, nie zamierzaliśmy zaniechać naszych eksploracji i wybraliśmy się do Samnaun w Szwajcarii tuż przy granicy z Austrią. Skorzystaliśmy z kolejki w Ravaisch. Następnie podeszliśmy na Piz Munschuns. Szlak bardzo przyjemny, jednak momentami eksponowany i składający się z licznych agrafek. W jednym miejscu mieliśmy już dość pivotowania i puściliśmy się stokiem po luźnych kamieniach, jednak było bardziej przyczepnie niż się tego spodziewaliśmy (wycena P4-/4+).

Po zjeździe moment zastanowienia czy zjeżdżamy tuż pod wyciągiem czy trochę podchodzimy. Wojtek nawet nie starał się mnie przekonywać, bo pewnie sam był wykończony i wybraliśmy wygodniejszą dla nas opcję pod wyciągiem. Początkowo był to wąski szlak prowadzący po łąkach, poprzetykany przyjemnymi agrafkami. Generalnie szybki i gładki singletrail. Aż do momentu przełamania i dojazdu do wodospadu. Tam czekały na nas agrafki P5 i P6 a także przejazd eksponowaną ścieżką, która była asekurowana liną. Po najgorszym szlak zaoferował nam jeszcze jedną ściankę po luźnym terenie z uskokiem, a potem już tylko płynne singletraile z agrafkami (wycena P4/6-).

I takim sposobem zakończyliśmy tygodniową przygodę bardzo przyjemną wycieczką w okolicach pasm górskich Silveretta i Samnaungruppe, gdzie także warto wrócić, bo okolica wyglądała bardzo obiecująco.

Tolek & Wojtek