2002-10-24 Chełm Trasa Dystans ????km Uczestnicy |
Technika Widoki |
"THE LAST RIDE" !Piszący nie dopowiada za słownictwo użyte w mailu. A wszelkie wydarzenia są prawdziwe! Czwarteczek. Odwołali mi zajęcia, a po środowym zdanym egzaminie poczułem chęci żeby się gdzieś wywieźć na rowerku mimo ze niebo było ołowiane. Ruszyłem wiec ambitnie w kier. Myślenic, a tuz za Krakowem zaczęło solidnie kapać z nieba. Widoczność siadła do kilku metrów. No ale miałem humorek i zupełnie nie zwracałem uwagi na drętwa pogodę. Muza na uszach i napieram dalej. Po godzinie lania się wody, nagle od zachodu zaczyna przyświecać słonce. Robi się genialnie. Docieram do Myślenic, potem zapycham na Chełm. Na górze "chwila" piknikowania wydłuża mi się do prawie 50minut i dopiero gdy słonce chowa się za chmurami stwierdzam ze jest tu zimno i...nie jadę na Kudłacze, tylko se zjeżdżam na Zarabie i popylam do Kraka. ZJAZD: Wybrałem opcje która ostatnio wcielamy w życie z Juniorem czyli tzw. "dziki frirajd" (DFR?) bez ścieżek, po prostu przed siebie. Teren zdecydowanie się nadający do tego typu akcji. Jazda naprawdę siekiera, powiem tylko ze w pewnym momencie się tak nastromilo, ze trudności zjazdu były porównywalne do ścianek w TL (+mokre kamienie, ślisko). W pewnej chwili wylądowałem "in the middle of nowhere" i było naprawdę dziko. Po około 20minutach dotarłem na brzeg Raby. Kolorowe niebo, zbocza górek itd. Kojarzycie. W tym klimacie, przeładowany i przepojony szczęściem zaczynam z żalem powrót do Kraka. Mykam sobie uphille, popylam 65kilo/h w dół ecc. Nagle czuje ze rower dostaje dzikich wibracji od tylniego koła. Początkowo wydaje mi się ze to scentrowane kolko...no i jadę dalej. W pewnej chwili zapada mi się tył . Schodzę z roweru, czaję i nic nie widzę. Koło ok. za chwile seria qrw wylatuje mi z ust bo oto widzę brutalnie pękniętą , moja własną ramę!!!!!! Rozdymana jakby ktoś ja przeciął siekiera, trzymająca się na...naklejce!!! Konfuzja. Nie wiem jeszcze ze rama po prostu pierdolnela na amen i że następne kilometry będę zadawał już z buta. Patrzę na szmatę znerwicowany i już chce ja spuścić w dół urwiska (tam jej miejsce, dzifki!), ale przypominam sobie ze mam części i kartę gwarancyjna. No i zaczynam butowanie w kierunku kraka, sprawa się ściemnia(18.00), po przedreptaniu kilku km, docieram na wiejski przystanek autobusu nr 2xx , wiec czekam bo stwierdzam ze mi się opłaca podjechać choćby te 5kilo i będę miał już bliżej. Jak pomyślałem tak zrobiłem. Końcówkę przedzieram się skrótami przez czarny las, cholerne błocko , laki i jeszcze zaczyna sikać grad. Kilka słów o MERIDZIE BIG AIR (MIERDA BIG SHIT): Ten bike sporo ze mną przeszedł. Razem zdychaliśmy podczas wypraw krzyżowych na Bliskim Wschodzie, nosiłem go po kilka km na plecach przez Bałkany . Mykalismy wdół wąskimi damasceńskimi uliczkami, jeździliśmy na wycieczki z pewna piękną ragazza... itd. Dzisiaj była to OSTATNIA JECHANKA. Symboliczny pogrzeb odbędzie się fkrotce (akurat zbiega się to z dniem trupa, 1 listopada), proszę o nadsyłanie mi kondolencji. Co dalej? Jeszcze nie wiem. Z chęcią włożyłbym ta ramę w dupę temu kretynowi który ją zaprojektował. Kompletny sk-syn!!! SYF. Pogrążony w głębokich rozważaniach nad sensem życia, podłamany i pytający ślepo gwiazdy o przyszłość... RIDE after RIDE. A w sumie jestem zadowolony bo gdyby rama mi się rozjebala na zjeździe z Chełma, albo przy 60km/h w sieprawiu to pewnie powtórzyłaby mi się przykra przygoda z ub. sezonu.... pozdrawiam i "chyba" mój udział w Nite Ride 2002 jest wykluczony. QRWA!!!!!! Miłej jazdy. wróćcie żywi. !i'll be back! |