2005-10-09 Szymoszkowa Trasa Uczestnicy |
Technika Widoki |
Awiacje pod Giewontem Po roku oczekiwania i ciągle rosnącego mitu otaczającego trasę FR na Szymoszkowej, mogłem zweryfikować z rzeczywistością słowa przekazywane pocztą pantoflową oraz relacje innych (patrz: W grawitacyjnym Czyścu i Zakopiański North Shore). Rzeczywistość przerosła (przeskoczyła!) moje - i tak duże - oczekiwania. Zakopiańska trasa FR na Szymoszkowej (Cruella) to "przedsmak" Kanady, tutaj w Polsce. Najlepsza "sztucznie" przygotowana trasa po jakiej dane mi było jeździć w Kraju. Kropka. Junior Każdy ma czasem dość człapania po ziemii i marzy o oderwaniu się na chwilę od podłoża, wyrwaniu się w górę, pofrunięciu, poczuciu wiatru we włosach (jeśli akurat nie kosi się na zero). I męczy się stąpając po ziemii. Ale taką przypadłość da się leczyć. Bóg stworzył grawitacje, de Sivrac wymyślił rower, Gary Fisher z Bontagerem dali początek rowerowi górskiemu, a Szymon Tasz stworzył idealny lek na tą przypadłość - Cruellę, jedną z najlepszych tras FR w Polsce (najlepszą?). Oglądając lokalesów w akcji na Cruelli trudno się oprzeć wrażeniu, że 25% trasy spędzają w locie. Najazd, hopa, 5metrów w locie, najazd, drop, kilka metrów dalej lądowanie, hopa, 7metrów w powietrzu... Zapakowaliśmy się więc w pojazdy czterokołowe i potoczyliśmy w celach leczniczych do Zakopanego. Frekwencja niespotykana, 5 razy fullsuspension. Pod Tatrami sucho, słonecznie i bajecznie, warunki doskonale idealne. Kurację zaczynamy od sekcji kładek. Na north shorach potrzebne są dwa elementy; względnie opanowany balans i ..psychika. Jedno bez drugiego nie wystarczy. To wychodzi na trasie jak przykrótka koszula ze spodni. Na dzień dobry udaje nam się zrobić prostsze kładkowe warianty, ale nowa linia stworzona w wyobraźni Szymek Tasz dorzucił też drugą konstrukcję w tej sekcji. Na niej - drewnianym gapie, prześwit 3.5m - akurat odbywała się foto seszyn. Kilka ciekawych lotów, okraszonych x-upami. Można było podpatrzeć "jak sie to robi w sikago". Po sztywnym początku idzie lepiej. W moim przypadku "lepiej" nie oznacza dobrze, zawieszenie zbiera na nonstopie chłosty po zbyt krótkich lądowaniach, ale skoro nie może być już gorzej, musi być lepiej. Z1 zamyka się kilka razy, co dobitnie świadczy o braku płynności w jeździe. Nie ma to tamto. Na koniec będzie trochę lepiej, niektóre skoki podaciągam, ale wciąz daleko do jakiejkolwiek przyzwoitości. Najbardziej przybydlony skok dnia oddaje Loco na Wielkiej Bercie. Bez długich rozmyślań i deliberacji pakuje z Berty - ilość decybeli przy dobijaniu zawieszenia równa się chyba hukowi startującego z lotniska SU-22. Wydaje się, że zawieszenie Bullita posypie się w drzazgi, ale Bullit przetrzymuje atak. Loco w okrzyku radości zagłusza nawet śpiewających na pełny regulator na halach pod Szymoszkową górali, odkrywając nieznane do tej pory zdolności wokalne (docelowo: death metal/trash metal). Przeszkody na Szymo są przemyślane, przeciążenia zredukowane odpowiednimi kątami wybić i lądowań (widać jasną koncepcję budowy trasy płynnej - rzadkość na rodzimych traskach FR), jest na czym robić postępy i szlifować forme. Prawdziwy smak tej traski można poznać dopiero jadąc ją w ciągu od początku trasy. Szybkość, flow, rytm - globalna frajda. Dwa ostatnie przejazdy po rozkminieniu z grubsza traski (na razie nikt nie myślał o zmierzeniu się np. z "Gagarinem") to sam miód. A dzień kończy się w dobrym stylu, zdechnieciem akumulatora, akcją awaryjna i ponad 3.5 godzinnym powrotem do Krk. Chce się krzyknąć, Evviva Freeride, ole' ! Sebas |