Lubię słowo donikąd, choć tak naprawdę donikąd znaczy zawsze dokądś. Teraz też ruszyliśmy z Karoliną na mały rekonesans terenu jak się nam zdawało "donikąd". Nie mając map okolicy Dahab wyjechaliśmy z Assallah w kierunku północnym wzdłuż wybrzeża zobaczyć rozkreklamowany Blue Hole, spenetrować ewentualne wloty dolin i możliwości zrobienia jakiś tras MTB w tutejszej części pasma. Ale z tego rekonesansu wyszła całkiem fajna (i dość długa jak na trasę aklimatyzacjyną) wycieczka. Z perspektywy czasu był to też jeden z najpiękniejszych zakątków jakie widzieliśmy w egipskich górach Synaju i kontynentalnych Atbaj. Nigdzie indziej morze i skaliste góry nie zderzają się tak spektakularnie tworząc tak ciekawe miejsca. Najpierw skończył się asfalt, potem szeroka szutrowa droga przemieniła się w wąski singletrack błądzący pomiędzy skałami. Po kilku kilometrach singletrack zamienił się w skaliste wybrzeże i ciężką do jazdy ścieżkę. Nie wiedzieliśmy czy i kiedy droga zupełnie się urwie (tak miało ponoć być zdaniem jakiegoś Egipcjanina), czy zakończy się jakimś w sumie spodziewanym przez nas klifem. Nie skończyła się, wiodła jak się okazało do małej beduińskiej wioski rozłożonej na złotych piachach plaży otoczonej spływającymi niemal do morza skałami. Kolory, barwy, odcienie. Synaj potrafi zagiąć. Zobacz galerię zdjęć
|
"Przytul mnie pustynio!" ....miałem ciężkie obawy, że Spragniona Dolina była brutalną weryfikacją moich możliwości rowerowych w tym klimacie. Ubiegłoroczny trekking po nawet jeszcze gorętszych Górach Atbai, to jednak nie to samo co jazda rowerem. Nie ta dyscyplina, nie to tętno, nie to tempo wypacania wody. Przed kolejną trasą do Wadi Connection zaopatrzyliśmy się więc w nadmiar wody. Choć co to znaczy nadmiar wody... Tutaj takie określenie nie ma racji bytu. Nasza optymistyczna dezorganizacja ("z kim się zadajesz...", Egipcjanom pojęcie czasu wydaje się być obce) zmusiła nas do wyjazdu w dość cieplutkich godzinach, niedługo przed południem. Zaraz za skalną bramą wlotu doliny Connection, przy której stoi znak obficie dziękujący za zachowanie czystości (a tuż obok leżą dziesiątki kilogramów śmieci....) rozpoczyna się podjaździk. Z tego miejsca raptem siedem kilometrów jazdy w górę. Najdłuższych siedem kilometrów podczas całego wyjazdu. Początkowo idzie nam dość dobrze, ciężej robi się kiedy znikamy pośród ścian gór na dnie doliny, gdzie powietrze stoi w miejscu i drga tylko rozżarzoną "Efatamorganą" podwieszoną nisko nad ziemią. Zobacz galerię zdjęć
|
Wyścigi z wielbłądami Wadi Zaghra zaczęłą się dla nas na dobrą sprawę dzień przed wypadem, tym razem postanowiliśmy zaopatrzyć się w oficjalne turystyczne zezwolenie, żeby uniknąć niedomówień na punktach kontrolnych. Wieczór spędziliśmy więc na szwędaniu się po różnych, że tak powiem, szanownych instytucjach. Policja Turystyczna jak się okazało nie wystawia zezwoleń, ale miało to zrobić ich zdaniem za to tzw. Biuro Ochrony Wybrzeża. Dlaczego akurat BOW, tej zagadki nie potrafiliśmy zrozumieć (Wadi Zaghra znajduje się w górach, bliżej pustyni niż wybrzeża), ale znalezienie tego przybytku ulokowanego w baraku z wybazgranym odręcznie napisem na ścianie było ekstremalnym wyczynem, przy czym tam otrzymaliśmy drogocenną informację, że takie zezwolenie wystawia prawdopodobnie "Biuro Safari". Po usłyszeniu tej nazwy wymiękliśmy i stwierdziliśmy, że jedziemy jutro poprostu w ciemno. Okazało się, że do Wadi Zaghra zezwoleń nie potrzeba... albo oficjele byli poprostu niedoinformowani. Nieistotne, najważniejsze, że jedziemy.. Zobacz galerię zdjęć
|
100H i 8siem kółek Powrót na Stoha po epickiej wyprawie sprzed trzech sezonów był pewną niewiadomą. Często gęsto zdarza się, że powtórki hitów z przeszłości nie wypadają już tak rewelacyjnie, okazuje się, że "tamten klimat", który był kiedyś tam, był niepowtarzalny. Ale kiedy Mała Fatra pojawiła się za szybą samochodu... rozłożysta sylweta Stoha z podwieszoną pod szczytem stromą halą... wiedziałem, że będzie dobrze... Zobacz galerię zdjęć
|
Spragniona Dolina Zaczyna się nieźle, być może w myśl powiedzenia 'miłe złego początki', przyjemną jazdą wzdłuż turkusowego wybrzeża, krótkimi podjazdami i zjazdami w towarzystwie zawiewającego wiatru. Przed nami rysuje się potężna, rozłożysta, wystrzeliwująca kilometr pionowymi urwiskami ponad taflę morza, sylweta Gebel Mezeli (gebel - arab. góra). Kilometry biegną powoli, ale jest tak pięknie dookoła, że nie czuć ciężaru gatunkowego jazdy przy 40C, uwagę odwraca zupełnie sceneria miejsca. W międzyczasie rozsypuje nam się wózek przerzutki, dobre 20minut schodzi nam w żarze lejącym się z nieba (cienia w okolicy o tej godzinie nie ma), zanim decydujemy się na zdjęcie kółeczka przerzutki i jazdę z łańcuchem prześlizgującym się po gołej śrubie. Ale patent hula. W końcu docieramy do punktu kontrolnego. Stały element krajobrazu w Egipcie, nic groźnego, ale nie będziemy się zanurzać w skomplikowaną rzeczywistość sytuacji politycznej w Egipcie. Panowie żołnierze informują nas, że dalej nie pojedziemy bez zezwolenia, które wydaje jakieś biuro za jakąś poniekąd symboliczną kwotę. W sumie byłby żaden problem, ale jesteśmy już kilka kilometrów za miastem i wracanie się w tym upale po jakiś absurdalny świstek papieru toaletowego byłoby zakończeniem wycieczki. Na szczęście siła perswazji Karoliny zwycięża przepisy.... Zobacz galerię zdjęć
|
Granitowy oddech Góry Synaj Niegościnna, jałowa, rozpalona żarem słońca ziemia jakby zapomniana przez bogów, setki górskich szczytów rozcinających strzelistymi sylwetami horyzont. To Półwysep Synaj... Krajobraz zdominowany przez spalone słońcem doliny - olbrzymie koryta wyschniętych rzek okresowych (tzw. wadi), spatynowane na różne odcienie niemal nie gasnącymi promieniami słońca różnokolorowe ściany gór. Niezwykle uboga flora i fauna obejmująca zaledwie kilka gatunków roślin i zwierząt, które były w stanie zaadaptować się do skrajnie niekorzystnych warunków. Poza kurortami rozłożonymi nad brzegami Morza Czerwonego, w głębi lądu, w nieprzystępnym świecie gór istnieje tylko kilka niewielkich wiosek i oaz powstałych nad życiodajnymi źródłami wody. Powierzchnia półwyspu wynosząca 61, 2 tys. km2, to w całości surowy świat gór i pustyń. Północna część Synaju w okolicach wybrzeża Morza Śródziemnego to głównie niekończące się pustynie, nieco bardziej na południe od nich wznosi się niewysokie pasmo Gebel et-Tih, z cieszącą się złą sławą Pustynią Tułacza - labiryntem setek łudząco podobnych do siebie dróg, kluczących pośród niewysokich gór, w których swoją ostatnią przystań znalazło przed wiekami wiele karawan. Dalej na południe znajduje się wciąż słabo wyeksplorowane pasmo Gebel el-'Igma ze szczytami sięgającymi 1600m npm. Południowa część Synaju to z kolei tzw. Góry Wysokie z najwyższymi szczytami półwyspu, dzisiejszym celem naszej wyprawy Mt.Sinai czyli arabskim Gebel Musa (2284m npm).... Zobacz galerię zdjęć
|
Wariacje dnia powszedniego Dzień powszedni ma wiele zalet, gdy wybrać się na wycieczkę w góry - szczególnie w wakacje. Tłumy turystów nie są tak boleśnie odczuwane, szlaki bardziej puste, cisza, spokój i kontemplacja natury. Poczucie ucieczki od rzeczywistości i cywilizacyjnej izolacji. Taka właśnie spokojna była czwartkowa wycieczka duetu Rafał+Junior pasmem Policy. Adrenaliny, owszem, dostarczyły nam jedne z ciekawszych i bardziej zróżnicowanych pod kątem zjazdu szlaków w tym rejonie. Wybraliśmy wyjazd kolejką na Mosorny Groń i wspięcie na Smietanową, stamtąd nietypowo od razu zjazd pierwszych 1000m żółtym szlakiem. Dostaliśmy łupnia - w suchych warunkach zjazd nie jest przesadnie trudny - jednak nocne, gwałtowne ulewy stromy szlak zamieniły w nasze Waterloo :) Powtórka podejścia i znów na Śmietanowej. Dalej już klasycznie: zjazdo-podejście przez Policę na Halę Krupową do schroniska i powrót przez szczyt Policy na Śmietanową (trzeci raz tego dnia!). Finalny zjazd kombinacją niebieski+zielony do Zawoji Centrum. Klasyk. A propos adrenaliny. Podchodząc czerwonym na Policę zdecydowaliśmy się zmierzyć ze "Skałką". Jako jedyny z G3R skoczyłem ją w 2003 na hardcorowym BigHicie (foto) i wydawała mi się wtedy przerażająca. Widoki z Policy nadal zachwycają klimatem, szczególnie przy leniwie zachodzącym słońcu. Kończyliśmy wycieczkę w Zawoji równo ze słońcem wiedząc, że był to piękny powszedni dzień... Zobacz galerię zdjęć
|
Zakopiańskie impresje Krótka wizyta na Cruelli/Szymoszkowej FR zaowocowała sporą galerią zdjęć. Zapraszamy. Nowość! Koniecznie zobacz odlotowe panoramy QTVR 360° autorstwa Witka Kaszkina z Zakopanego! Do oglądania panoram wymagany jest darmowy plug-in Deval VR. Do ściągnięcia tutaj.
|
Ciemna strona Wielkiego Choćza Los ponownie zawiódł nas do podnóży piramidalnego Velkego Choca, ale tym razem głównym zamiarem było zmierzenie się z wertykalną ścieżką spadającą wschodnim ramieniem do Doliny Jastrzębi. Szlak oceniłem(bardzo subiektywnie) rok temu w deszczu na "górną" szóstkę w naszej beskidzkiej skali, ale weryfikacja miała nastąpić dzisiaj w czteroosobowym gremium FR/AM. Zaskoczył nas chłód, całe trzy tygodnie temperatura nie spadała poniżej 28C, a teraz na dole tylko 14 kresek (na szczycie będzie zaledwie 9C). Podjazd, jedyny sensowny na Choca, którym można w miarę efektywnie jechać startuje z Liskowej żółtym+niebieskim szlakiem. Ruszyliśmy w górę zastraszani przez sympatycznych Słowaków wizją spotkania z medvedami i do mniej więcej 1050m npm jazda wyglądała dobrze, potem niestety ilość dymania zrównała się ilościowo z jazdą. Zobacz galerię zdjęć
|
Leskowieckie noktowizje Lato sprzyja długim górskim wypadom. Długi dzień, późno zapadający zmrok. Idealna pora na epickie wyjazdy od świtu do zmierzchu... Ale tym razem postanowiliśmy zrobić coś "do góry kołami". Środek tygodnia. Z Krakowa wyjechaliśmy przed godziną osiemnastą. Rowery na dach i w drogę. W Tarnawie jesteśmy o przed 19, na miejscu sprawny przepak i ruszamy w górę. Słońce wisi niziutko nad horyzontem muskając delikatnym, wieczornym światłem polany pod szczytem Leskowca. Upał zelżał, ale wciąż jest bardzo cieplo, 26 - 27C. Wieczór, w górach głucho i pusto. Do góry kręcimy bez szlaku jedną z dziesiątek przyjemnie wspinających się na szczyt ścieżek. Podjazd o zachodzie słońca robi się zresztą z każdą minutą coraz przyjemniejszy. Gdzieś w oddali miga sylweta Pilska, opalona czerwonawymi promieniami zachodzącego słońca. Docieramy do szlaku, którym wspinamy się na wierzchołek, las powoli opanowuje ciemność. Zobacz galerię zdjęć
|
Singletrackowe opium Singletrack. Magiczne Słowo wywołujące dziką radość na twarzy każdego moutain bikera. Singletrack wiodący lasami, ześlizgujący się kamienistą granią albo przecinający szerokie hale zawieszone gdzieś wysoko nad dolinami... marzenie. ...a marzenia czasem się spełniają. 1670m npm. Wierzchołek Małego Krivania. Po horyzoncie rozlewają się szczyty, 360 stopni dookoła jak morskie fale przepływają kolejne pasma, Kysucke Beskidy, Sulovske Vrchy, Lucianska Fatra, Velka Fatra, Chocske Vrchy, Nizke Tatry, do absolutu brakuje tylko Tatr Wysokich schowanych tym razem w chmurach. Zobacz galerię zdjęć
|