Julijska rzeź czyli walka z "Rambo"
Dzień pierwszy. Walka z „Rambo” – totalna rzeź. Fakt lokales uprzedzał, że będzie „very challenging”, ale nie spodziewałem się takiej masakry. Oprócz tego, że mega techniczny zjazd, to jeszcze 1750m przewyżki. Ostatnie 250 podchodziłem już bez roweru, bo prawdopodobnie padłbym z wycieńczenia, zarzynając się na pionowej ścianie, gdzie się normalnie wspinałem. Zjazd? HC vert na bardzo wysokim poziomie. Do tego znalazłem pierwsze agrafki, którym nie podołałem. Dzień drugi. Krajowa Rada Narodowa? Krajowy rynek nieruchomości? Nie. Po prostu KRN. Już znacznie lepiej - wszystko przejezdne, góra to przyjemny vert, luźny teren, różne przeszkody, ale do ogarnięcia. Od schronu znacznie prościej. Na pewno, jeden z lepszych zjazdów jakie miałem okazje eksplorować. No a potem? Co było potem? Potem zmieniliśmy status z „active” na „passive” i było inaczej. Czy lepiej? A czy to ważne? Było fajnie! |
Wszystkie Drogi Wiodą Przez Piz Boe
Pod względem wycieczkowym Dolomity zrobiły na nas niesamowite wrażenie. Z punktu widzenia rowerowego doświadczyłem, co to znaczy jazda po piargu i w eksponowanym terenie. Kulminacją pierwszych dwóch dni był zjazd z najwyższego szczytu Gruppo di Sella - Piz Boe 3152m. |
Bluebird
|
Kretyński Żar
|
Vertriding w Górnej Austrii
|
Do Czterech Razy Sztuka
|
Nieokiełznany Wapień
|
Obstawiamy pewniaki
|
Zawróceni z raju, zawróceni z piekła
W pierwszy dzień niewyspani po dojeździe od razu atakujemy 2197-metrowy Scheiblingstein. Na szczęście śnieg zmusza nas do odwrotu (inaczej nie zdążylibyśmy przed zmrokiem). Jednak zaliczamy sporo wyśmienitej jazdy. W drugi dzień z rowerowego raju trafiamy do piekła - zdewastowany szlak na 2043-metrowym Stein am Mandl. Na nieszczęście burza zmusza nas do odwrotu w miejscu, gdzie szlak zaczyna się poprawiać. Zaliczamy bardzo szybki zjazd stokówkami i trochę emocji na niewidocznym spod trawy szlaku.
|
|